Przejdź do głównej zawartości

Campingi

Nasze posty miały się już skończyć, ale ostatnio w naszym życiu sporo podróżujemy po campingach. Nasze wyprawy zrodziły wiele pytań od znajomych i przyjaciół. Postanowiliśmy więc opisać troszkę jak takie amerykańskie biwaki wyglądają, bo jednak różnią się one od tych, które przeżyliśmy w Polsce.

Zanim zacznę opis, chce jeszcze raz podkreślić, że nie jesteśmy ekspertami od campingów. Na pewno w internecie można znaleźć sporo poradników jak podróżować po stanach z namiotem, gdzie jest najtaniej, najlepiej i w ogóle. Chcemy jednak opisać wyjazd z perspektywy "Zielonych", bo sporo rzeczy nas zaskoczyło.

Nie wiemy jak jest w innych stanach, ale w naszym i na pewno w sąsiednim Oregonie, campingi to bardzo popularny sposób na spędzenie czasu oraz obcowanie z natura. Chyba śmiało możemy pokusić się o stwierdzenie, że Amerykanie kochają campingi, namioty, przyczepy i czasami taki sposób spania/podróżowania traktują jako pomysł na życie, albo jego część (emerytura).

Naszą każdą przygodę z biwakiem rozpoczynaliśmy od rezerwacji miejsca. Najpopularniejsze pola campingowe są rozchwytywane jak świeże bułeczki. Żeby zarezerwować te najlepsze miejsca trzeba się "pościgać" z czasem. Cena rezerwacji jest zależna od miejsca - namiot, przyczepa/camper. Miejsce za namiot w State Park to około $30 za dobę, za przyczepę/camper może być więcej, bo takie miejsca mogą mieć dostęp do prądu, wody, a czasami nawet i ścieków.
W tym roku zdecydowaliśmy się na noclegi w State Parks. Dlaczego? Tak po prostu wyszło, a może też po części dlatego, że pola campingowe w State Parks położone są w naprawdę urokliwych miejscach. Możliwość rezerwacji miejsca jest dostępna już na 9 miesięcy przed terminem planowanego pobytu. My nasze rezerwacje na obecne lato zrobiliśmy 4 stycznia :) Wiedzieliśmy wcześniej, które miejsca nam się mogą podobać i jak tylko w pobliżu był jakiś State Park, to robiliśmy rezerwację na stronie State Parku
Oczywiście nie trzeba się ograniczać tylko do State Parks. Campingi są również dostępne na prywatnych terenach, w National Parks, albo też "dzikie", jeśli wędrujemy po górach tylko z plecakiem i nie ma zakazu campingowania. Pewnie są też dostępne jeszcze jakieś inne miejsca, o których nie mamy pojęcia, ale jeśli ktoś jest zainteresowany, to na pewno znajdzie wszystkie informacje w internecie. O! można spać też na parkingu pod Walmartem :)

Największą różnicą pomiędzy polskim, a amerykańskim polem namiotowym to przygotowanie miejsca. Pole campingowe jest podzielone na numerowane miejsca, na których znajduje się ławeczka piknikowa, ring na ognisko (czasami z rusztem na grill) oraz miejsce do rozbicia namiotu, czasami dwóch, lub nawet trzech. W pobliżu znajduje się też źródło wody, toaleta z prysznicem (o ile wybierzemy sobie camping z takimi dogodnościami) oraz kontenery na śmieci.

Po rejestracji w Office Parku, dostajemy przepustkę na auto i pozwolenie na campingowanie w określonym miejscu. No i się zaczyna wielkie wypakowywanie auta, rozbijanie namiotu, wyciąganie wszystkich "niezbędnych" rzeczy :)
Kiedy pierwszy raz pojechaliśmy na camping rok temu mieliśmy skromną "kuchenkę" (czyt. mała butla z palniczkiem) i prawie cały wyjazd ciągnęliśmy na sucharach i hummusie:) Jednak doświadczenie przychodzi z czasem i...z "podglądania" innych.
Śmiało teraz możemy napisać, że nasze miejsce campingowe nie różni się znacząco od typowego amerykańskiego. Mamy wszystko co potrzeba, a czasami chyba nawet troszkę za dużo :p Ale przecież wszystko może się zawsze przydać, zwłaszcza jak nie trzeba tego nieść z  PKSu przez 5 km w las, tylko wszystko przywozi się samochodem 2-3 metry od miejsca, w którym coś będzie stało.
Ameryka autami stoi, nie może ich więc zabraknąć przy polu:) Ba! Na pewno nie są obce Wam amerykańskie campery, które właśnie można spotkać na takich polach - zaskoczeni? :D Przyczepy, czy autobusy, które są domami na kółkach to czasami częściej spotykany widok niż namiot (oczywiście na niektórych polach).
My biwakujemy w tradycyjny sposób z namiotem :) ale.... własnie. To nie jest taki namiot jak mieliśmy w Polsce - małe, kompaktowe iglo. Campingowanie po amerykańsku oznacza duży namiot, przynajmniej na kilka osób, w którym dorosła osoba może swobodnie stanąć (ok, ok zależy od wzrostu, ale w większości przypadków da radę stanąć). Nasz namiot jest 6 osobowy i świetnie nam się sprawdza do podróży z małym dzieckiem. Mamy miejsce na spanie i na wszystkie zabawki, bo w końcu trzeba czasami zrobić tor dla autek, małą czytelnie, czy miejsce na gry planszowe.



Co jeszcze zabieramy na camping? Pół domu :) Na szczęście nie, ale auto jest wypchane do granic możliwości. Nasz samochód to mazda CX-9 a i tak czasami brakuje nam miejsca w bagażniku, dlatego podróżujemy ze skrzynią na dachu, gdzie wchodzi większość campingowego sprzętu. Co w takim razie jedzie w bagażniku? Lodówka turystyczna, pudło z "suchym jedzeniem", rowerek dla syna, kupa zabawek i inne cuda wianki. Czasami też podczepiamy bagażnik rowerowy i zabieramy ze sobą nasze rowery. Campingowy samochód jest charakterystyczny z daleka.

jazda po plaży autem, to jedna z niecodziennych atrakcji

Jeśli chodzi o jedzenie, to już dawno odkreśliliśmy się grubą, dużą kreską od paprykarza szczecińskiego. NIE! NIE! I jeszcze raz NIE! Nie chce już nigdy więcej tego próbować! Każdy wyjazd pod namiot miał zapach tego wątpliwego rarytasu, no i może jeszcze pasztetu podlaskiego.
Jedzenie na campingu nie musi być nudne i nie musi się różnić od tego domowego. Lodówka turystyczna pozwala na naprawdę wiele. Co więc jemy? Wieczorem oczywiście kiełbaska z ogniska i od czasu do czasu amerykański rarytas s'more - marshmallow - pianka pieczona nad ogniem z dodatkiem czekolady i złożona jak kanapka pomiędzy herbatnikami - mega duża dawka cukru, po której niemożliwe jest zagonienie dziecka do spania!
Jak to smakuje?
Idź do kuchni i weź całą łyżeczkę cukru do buzi na raz! A potem dorzuć do tego czekoladę. Nie każę Ci zjadać herbatnika, bo jestem pewna, że już nie dasz rady włożyć nic więcej do buzi.

s'more




 kawa musi być!


 pamiętacie smak pieczonego ziemniaka z ogniska? My sobie własnie przypomnieliśmy. Pycha!



Jeśli chodzi o ognisko, to jak to ognisko, potrzebne jest na nie drewno. Nie można jednak zbierać drewna w lesie, trzeba je sobie przywieźć z jakiegoś źródła, albo można kupić drewno (tak kupić!) u Rangera albo w sklepie - co bliżej. Cena? W zależności od miejsca $5-7 za pieniek. Jak mamy miły wieczór, dobre wino i jeszcze lepsze towarzystwo, to kilka takich pieńków potrafi pójść z dymem.

samoobsługowa budka z drewnem na ognisko

Łazienki? Wszystko zależy od parku, ale my zawsze wybieramy te z dostępem do prysznica. O ile toalety są bezpłatne, to już ciepła woda pod prysznicem kosztuje. Na szczęście jest tańsza niż drewno. Za 4.5 min ciepłej wody płacimy 0.75c i to zazwyczaj wystarcza na dokładne umycie się (ja mam bardzo długie włosy i się wyrabiam, więc za $1 to już w ogóle można się wynudzić).




Na campingach można spotkać różnych ludzi, najszybciej zapoznają się oczywiście ze sobą dzieci, a za raz za nimi rodzice. Często na campingi przyjeżdżają grupy znajomych lub rodzina. Zajmują kilka miejsc obok siebie i robią naprawdę duża "imprezę". Własnie jedną z odmiennych rzeczy amerykańskiego campingowania jest kultura campingowania. Nie ma pijaństwa do późnych godzin nocnych, krzyczenia na całe gardło o 4 nad ranem "ludzie, a czego wy jeszcze nie śpita?", czy nachalnego zaczepiania innych ludzi. Oczywiście ludzie piją alkohol, ale większość przestrzega ciszy nocnej (10pm - 6am) i innych zasad na campingu. Młodzież nie jest taka hałaśliwa jak ta, do której jesteśmy przyzwyczajeni z Polski i nie przyjeżdża pod namiot z jednym zamiarem - upicia się i narobienia jak największego rabanu.
Młodzi ludzie nie mogą jednak narzekać na nudę. Na campingu dostępne są różne aktywności, którymi mogą zająć sobie czas. State Park często oferuje dostęp do wody, co wiąże się z wodnymi atrakcjami - kajaki, paddling, motorówki, czy skutery wodne. 

biblioteczka na jednym z campingów

Inne atrakcje na campingu? Zwierzęta!
Campingując w krainie misia trzeba przestrzegać pewnych reguł. Jak bardzo są one restrykcyjne zależy od miejsca, ale często zaleca się trzymanie jedzenia w samochodzie, nie pozostawiania śmieci przy obozowisku, zamykania pokrywy od kosza. Niedźwiedzie raczej  tylko z ciekawości podejdą pod obozowisko, bo na ogół unikają kontaktu z ludźmi. Jeśli raz znajdą jedzenie w danym miejscu wrócą sprawdzić, czy przypadkiem nie ma go tam znowu. Dlatego przestrzeganie reguł z chowaniem jedzenia jest bardzo ważne. Inne zwierzęta jakie potrafią dokuczać na campingu? Szopy pracze, albo....kruki! Kruki to straszne zawadiaki i potrafią podkraść niepilnowane jedzenie ze stołu, albo przegrzebać dokładnie śmieci, pozostawiając po sobie wielki bałagan.
Jeśli chodzi o wędrówki po górach, które zawsze urządzamy sobie, gdy campingujemy w ich pobliżu, często w miejsca gdzie rzadko ktoś chodzi bierzemy ze sobą bear spray (specjalna mieszanka gazu). Na szczęście jeszcze nigdy nie musieliśmy go użyć.


Zakochaliśmy się w campingach. Wiemy już, że na przyszły rok chcemy porobić kilka rezerwacji. Część w nowe miejsca, bo lubimy coś odkrywać, ale też chcemy wrócić w przynajmniej jedno z tegorocznych miejsc. Miło spędzamy czas, na zabawach z dzieckiem, wieczorami przy ognisku, a w ciągu dnia zwiedzając okolice. Prawda, że mamy dostęp do pięknych miejsc?






















Komentarze

  1. wspaniały pomysł na spędzanie czasu z rodzina!I to w takim luksusie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda! Czas spedzony z rodzina w taki sposob zostaje na dlugo w pamieci, zwlaszcza dziecka!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kolejna przygoda z piękną naturą stanu Utah - Bryce Canyon National Park

Z Zion NP wyjeżdżaliśmy trochę zasmuceni. Decyzję, którą podjęliśmy poprzedniego dnia nie należała dla nas do łatwych i gryzło nas to cały poranek. Kiedy ruszyliśmy w trasę i oglądaliśmy te piękne widoczki parku podniosły się nam trochę morale. Przyroda znów nam pokazała, że nie ma co się smucić i szkoda na to czasu, bo nowe przygody są przed nami. Nie mieliśmy dzisiejszego dnia długiej trasy do pokonania, więc mogliśmy cieszyć się wszystkim co napotkaliśmy.  Dzisiejszą noc mieliśmy również spędzić w kolejnym Parku Narodowym stanu Utah - Bryce Canyon. To już czwarty park tego stanu, który planowaliśmy odwiedzić. Wiedzieliśmy, że będzie się on różnił od pozostałych parków, ale również i w nim będzie dominował kolor czerwieni/brązu ziemi. Zajechaliśmy na nasze miejsce kampingowe i  bardzo się zdziwiliśmy. Na nasze nieszczęście miejsce do zaparkowania naszego RV okazało się bardzo ciasne i całkowicie prostopadłe do drogi. Nasz 28 stopowy "potwór" po tylu dniach wspólnej przygody

Znaleźliśmy raj na ziemi !!!

Po tym, co zafundował nam Arches NP byliśmy bardzo podekscytowani tym, że dzisiaj wieczorem będziemy spali w kolejnym parku narodowym - Zion. Miejsce to we wszystkich przewodnikach, jak i na zdjęciach, czy filmach jest zupełnie inne od pozostałych parków narodowych stanu Utah. W tym parku, oprócz czerwonych skałek jest dużo, bardzo dużo zieleni. Po słonecznych ostatnich dniach byliśmy bardzo wytęsknieni za tym kolorem.  Droga dojazdowa do parku była bardzo przyjemna, nie spieszyliśmy się, cieszyliśmy się droga i widokami za oknem. Zrobiliśmy sobie kilka nieplanowanych postojów, gdy tylko mieliśmy na to ochotę i tak właściwie "przez przypadek", bo akurat było nam po drodze, postanowiliśmy zajechać do jednej z większych atrakcji Arizony tuż przy granicy stanu.   Widoki na trasie Miejsce w którym Forrest Gump zakończył swój bieg z widokiem na dolinę Monumentów Skąd wzięliśmy się w Arizonie, skoro przed chwila jeszcze byliśmy w Utah?  Jak spojrzysz na mapę, zobaczysz, że droga do

Arches National Park - wyjątkowe miejsce na Ziemi

Gorące słońce nie przestawało nas opuszczać od momentu wjazdu w południową część stanu Utah. Przyjemne o poranku ciepłe promienie słońca, szybko zmieniały się w okolicach południa, w upał nie do zniesienia. Palące słońce towarzyszyło nam przez cały dzień odpuszczając dopiero wieczorem, kiedy to przychodził moment jego pięknego i urokliwego zachodu. Dokładnie taka pogoda towarzyszyć nam miała przez najbliższe dwa tygodnie naszej podroży. Pomimo, że chwilami doskwierał nam ten upał, cieszyliśmy się na myśl, że wygrzejemy swoje "stare kości" na słoneczku. Dzięki klimatyzacji w RV dawaliśmy radę z największymi upałami, odpowiedzialnie podchodziliśmy do wędrówek w słońcu, chroniąc siebie, ale przede wszystkim dbając o zdrowie dzieci.  Po Canyonlands NP dotarliśmy do kolejnego Parku Narodowego stanu Utah - Arches.  Park ten słynie z największego skupiska na świecie naturalnych łuków skalnych. Dodatkowo od 2019 roku jest jeszcze bardziej wyjątkowy, ponieważ otrzymał certyfikat "