Przejdź do głównej zawartości

Portland - miasto piwa, food trucków i donutsów

Portland to największe miasto PNW zaraz po Seattle i największe miasto stanu Oregon. Położone jest niedaleko granicy stanu Washington. Portland przez lata miało różne przydomki "Soccer city", "Rose city", czy Portlandia. Dla nas jednak Portland kojarzy się z olbrzymią ilością food trucków oraz z... dobrymi lokalnymi browarami :) Oj tak! Zdecydowanie miasto ma swój klimat jeśli chodzi o ilość barów serwujących naprawdę super piwa! Portland od kilku lat ogłaszane jest również jako najlepsze miasto, gdzie na ulicach króluje kuchnia z food trucków. W żadnym innym mieście USA nie ma ich więcej (podobno, bo nigdy nie liczyliśmy). Być w Portland i nie spróbować jedzenia z chociaż jednego food trucka, to jak być na basenie, ale nie wejść do wody;) Niby się było, ale jak ktoś zapyta, czy woda ciepła, to już nie wiadomo jak odpowiedzieć.

Portland jest bardzo ciekawym miastem, jest zdecydowanie mniejsze niż Seattle i co się z tym wiąże mniej tłoczne. Zabudowa miasta jest zupełnie inna niż ta w Seattle, czy innych miastach, w których do tej pory byliśmy, przypomina może trochę Nowy York. Niskie budynki, czerwona cegła, sporo murali, pasujących do budynku banerów tworzą naprawdę przyjemny klimat. Pysznego piwa można się napić praktycznie w każdej knajpce, a jest ich na prawdę sporo (i knajpek i browarów). Miasto słynie też z pączków, ale nauczeni doświadczeniem, że amerykańskie słodycze są za słodkie nie skusiliśmy się na żadnego, próby pozostawiamy bardziej odważnym śmiałkom. A jeśli chodzi o niesłodkie jedzenie, to koniecznie namawiamy na spróbowanie czegoś z food trucków. Oferta jest bogata, od klasycznej amerykańskiej kuchni - burgerów, poprzez azjatyckie kluchy i pho, a na meksykańskich quesadillas kończąc. Początkowo byliśmy wystraszeni jedzeniem z takiego miejsca, bo w końcu tyle się w Polsce słyszało o zatruciach po jedzeniu własnie z takich punktów. Jednak udało się nam przełamać i nie żałowaliśmy tego! Z obecnego doświadczenia powiemy Wam, że bardzo dużo amerykańskich knajp odbiega normą jeśli chodzi o wystrój, czy czystość, od tego do czego byliśmy przyzwyczajeni w Polsce. W Stanach czystość i wystrój to zupełnie inne pojęcia. Wiele miejsc wygląda na zaniedbane, obrus na stole to tylko w najdroższych restauracjach znajdziecie, a i nikt nie przeciera co chwilę stolików, toaleta często jest jednocześnie jakimś składzikiem rzeczy i znajduje się w sąsiedztwie kuchni. Jedliśmy już w wielu takich miejscach, właściwie są one częściej normą niż wyjątkiem i nie zdarzyło się nam pochorować, a właśnie w takich miejscach jedliśmy wielokrotnie bardzo pyszne jedzenie za małą kasę. Ale wróćmy z naszą historią do Portland. 

Co rzuciło nam się jeszcze szczególnie w oczy w mieście? Miejskie tramwaje! Ciężko je spotkać w innych miejscach, w Seattle jest tylko mały kawałek miasta, który pozwala na poruszanie się nimi. W Portland jest fajnie rozbudowana szynowa komunikacja miejska (tramwaj i pociąg). Możesz mieszkać dalej na przedmieściach, a i tak łatwo dostaniesz się do miasta korzystając z pociągu (tylko nie wyobrażajcie sobie teraz komunikacyjnej mapy Warszawy, bo się grubo pomylicie;) )
Co nas jeszcze zaskoczyło? Wiecie, że w Portland jako komunikacji miejskiej możecie użyć kolejki górskiej? Takie małe miasteczko, a wpadli na taki fajny pomysł usprawnienia przemieszczania się po mieście. Co ciekawe, żeby z niej skorzystać wystarczyło kupić bilet tylko w jedną stronę, tzn. wjazd na górę do szpitala i uniwersytetu był płatny, ale już zjazd był za free (nie wiemy, czy dalej jest taka reguła, ostatni raz korzystaliśmy z tej kolejki w 2016 roku).
No i rowery. W Portland są praktycznie wszędzie rowery! Tylu ludzi na rowerach, że aż łapaliśmy się za głowę. Portland to zdecydowana i prawdziwa rowerowa stolica PNW! Przechodząc przez ulicę musieliśmy bardziej uważać na rowery niż samochody, istny rowerowy raj. 





W Portland znajduje się również najmniejszy park miejski - Mill Ends Park, który ma zmienny "wystrój" w zależności od pory roku, albo od tego co się akurat dzieje w mieście - głównie chodzi o dekoracje. Park jest wielkości ... średnicy opony samochodowej. 

Żeby nie było, że Portland to takie idealne miejsce do życia, to miasto tak jak i każde inne amerykańskie, boryka się z problemem bezdomności. Nas osobiście mocno poruszył ten problem, a liczba bezdomnych chwilami przygniotła i odebrała radość ze zwiedzania. Obecność tych ludzi w miejskim parku, jakby nie patrzeć reprezentatywnym miejscu miasta, trochę przeraża i nie o tyle sami ludzie, bo to są po prostu ludzie, co przytłoczyła nas ich liczba. W niektórych punktach było naprawdę kolorowo od ilości namiotów i prowizorycznych schronień wybudowanych przez bezdomnych, że nie byliśmy w stanie skupić się na niczym innym tylko właśnie na nich. Poza tym, co zawsze jest problem w okół takich ludzi, to problem porządku i brudu. I to takiego naprawdę dużego brudu. Ale takie są niestety "uroki" amerykańskiego miasta. Trzeba po prostu wpisać ten element jako stały punkt każdego większego miasta.



Z drugiej strony, Portland to zdecydowanie miasto kontrastów, sporo ludzi zwraca uwagę na ekologię i ochronę środowiska. W mieście można spotkać kosze pozwalające na segregację odpadów, food trucki, w których wszystko jest serwowane na biodegradowalnych talerzach, czy też tylko z ekologicznych upraw. W mieście można zauważyć dużo hipsterów, a i samo Portland jest polecane w rankingach jako jedno z "must see" dla tych, co chcieliby zobaczyć właśnie hipsterskie miasto, z wieloma modnymi zaułkami, kawiarniami czy sklepikami. 

Ze względu na nasze niehipsterskie zainteresowania, zdecydowaliśmy się zwiedzić miasto w trochę inny sposób. Spędziliśmy prawie cały dzień w Muzeum Nauki i Przemysłu, a szczególnie nie mogliśmy się doczekać wystawy związanej z Narnią. Muszę się Wam przyznać, że to dzięki tej książce ("Opowieści z Narni") zakochałam się powieściach fantastycznych. Dostałam ją gdy miałam chyba z 6 lat od Mikołaja, którego spotkali na mieście moi rodzice chrzestni :) Ta książka okazała się tak wyjątkowa, że mam ją ze sobą tutaj w Stanach jako jedną z nielicznych, które zabraliśmy w trakcie przeprowadzki tutaj:). Także rozumiecie, jak bardzo ważna była to dla mnie wystawa i możecie sobie tylko wyobrazić jak bardzo przebierałam nóżkami z radości :)
Muzeum jest naprawdę niesamowite, prawie całe dolne piętro poświęcone jest grom Arcade i w ogóle historii gier. Wszystkie automaty działały, wszystkie konsole! Nie mogliśmy wyjść z tej "wystawy", próbowaliśmy prawie wszystkiego, czasami z łezką sentymentu w oku. 
Udało się nam też zwiedzić tam naszą pierwszą łódź podwodną, coś niesamowitego.
Ale nie będziemy się rozpisywali o muzeum. Sami możecie zerknąć na stronę muzeum i zdecydować czy to coś dla Was.


Udało się nam też dotrzeć do ogrodu Japońskiego, bardzo lubimy takie miejsca i właśnie w Portland zdecydowaliśmy się odwiedzić te miejsce. Nie wiem czy mieliście kiedykolwiek okazję być w takim miejscu? My osobiście uwielbiamy te harmonię jaka tam panuje. Jest coś niezwykłego w tym miejscu, co nas mocno wycisza i uspokaja. Chyba właśnie taki jest zamiar tego miejsca, żeby mieć chwilę na wyciszenie się i rozważania.
Portland słynie też z ogrodów różanych, więc jeśli lubicie te kwiaty, to jest zdecydowanie miejsce, które powinniście odwiedzić.  Miasto tak kocha te kwiaty (Portland to Rose city), że organizuje festiwal róży, podczas którego przez miasto przechodzi parada, jest pokaz fajerwerków i mnóstwo atrakcji rodzinnych.  




Jak widzicie w mieście jest co porobić, co pozwiedzać, zobaczyć i spróbować zjeść, czy się napić.

Nam osobiście podoba się jeszcze jedna całkowicie niestandardowa i zakręcona impreza, która jest organizowana jest w Portland w październiku. Chodzi o imprezę z pływającymi po rzece na deskach wiedźmami :) Widzieliście kiedykolwiek coś podobnego? Może któregoś roku uda się nam dotrzeć tam w tym czasie i będę mogła spróbować swoich sił latania, znaczy się pływania na desce wśród innych wiedźm. Jeśli mi się uda, to możecie być pewni, że wrzucę zdjęcia! 



 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kolejna przygoda z piękną naturą stanu Utah - Bryce Canyon National Park

Z Zion NP wyjeżdżaliśmy trochę zasmuceni. Decyzję, którą podjęliśmy poprzedniego dnia nie należała dla nas do łatwych i gryzło nas to cały poranek. Kiedy ruszyliśmy w trasę i oglądaliśmy te piękne widoczki parku podniosły się nam trochę morale. Przyroda znów nam pokazała, że nie ma co się smucić i szkoda na to czasu, bo nowe przygody są przed nami. Nie mieliśmy dzisiejszego dnia długiej trasy do pokonania, więc mogliśmy cieszyć się wszystkim co napotkaliśmy.  Dzisiejszą noc mieliśmy również spędzić w kolejnym Parku Narodowym stanu Utah - Bryce Canyon. To już czwarty park tego stanu, który planowaliśmy odwiedzić. Wiedzieliśmy, że będzie się on różnił od pozostałych parków, ale również i w nim będzie dominował kolor czerwieni/brązu ziemi. Zajechaliśmy na nasze miejsce kampingowe i  bardzo się zdziwiliśmy. Na nasze nieszczęście miejsce do zaparkowania naszego RV okazało się bardzo ciasne i całkowicie prostopadłe do drogi. Nasz 28 stopowy "potwór" po tylu dniach wspólnej przygody

Znaleźliśmy raj na ziemi !!!

Po tym, co zafundował nam Arches NP byliśmy bardzo podekscytowani tym, że dzisiaj wieczorem będziemy spali w kolejnym parku narodowym - Zion. Miejsce to we wszystkich przewodnikach, jak i na zdjęciach, czy filmach jest zupełnie inne od pozostałych parków narodowych stanu Utah. W tym parku, oprócz czerwonych skałek jest dużo, bardzo dużo zieleni. Po słonecznych ostatnich dniach byliśmy bardzo wytęsknieni za tym kolorem.  Droga dojazdowa do parku była bardzo przyjemna, nie spieszyliśmy się, cieszyliśmy się droga i widokami za oknem. Zrobiliśmy sobie kilka nieplanowanych postojów, gdy tylko mieliśmy na to ochotę i tak właściwie "przez przypadek", bo akurat było nam po drodze, postanowiliśmy zajechać do jednej z większych atrakcji Arizony tuż przy granicy stanu.   Widoki na trasie Miejsce w którym Forrest Gump zakończył swój bieg z widokiem na dolinę Monumentów Skąd wzięliśmy się w Arizonie, skoro przed chwila jeszcze byliśmy w Utah?  Jak spojrzysz na mapę, zobaczysz, że droga do

Arches National Park - wyjątkowe miejsce na Ziemi

Gorące słońce nie przestawało nas opuszczać od momentu wjazdu w południową część stanu Utah. Przyjemne o poranku ciepłe promienie słońca, szybko zmieniały się w okolicach południa, w upał nie do zniesienia. Palące słońce towarzyszyło nam przez cały dzień odpuszczając dopiero wieczorem, kiedy to przychodził moment jego pięknego i urokliwego zachodu. Dokładnie taka pogoda towarzyszyć nam miała przez najbliższe dwa tygodnie naszej podroży. Pomimo, że chwilami doskwierał nam ten upał, cieszyliśmy się na myśl, że wygrzejemy swoje "stare kości" na słoneczku. Dzięki klimatyzacji w RV dawaliśmy radę z największymi upałami, odpowiedzialnie podchodziliśmy do wędrówek w słońcu, chroniąc siebie, ale przede wszystkim dbając o zdrowie dzieci.  Po Canyonlands NP dotarliśmy do kolejnego Parku Narodowego stanu Utah - Arches.  Park ten słynie z największego skupiska na świecie naturalnych łuków skalnych. Dodatkowo od 2019 roku jest jeszcze bardziej wyjątkowy, ponieważ otrzymał certyfikat "