Przejdź do głównej zawartości

Przygoda z RV (Recreational Vehicle)

Ten rok miał wyglądać zupełnie inaczej, ten rok miał być zupełnie inny nie tylko dla nas, ale dla wielu ludzi. Wirus i obostrzenia związane z pandemią pokrzyżowały wiele naszych planów wyjazdowych. Jeszcze w styczniu obmyśliliśmy plan wakacji, co chcemy robić i jak je spędzić. W lutym, tak jak większość z Was, musieliśmy te plany pozmieniać. Nie udał się nam lot do Polski, nie udał się nam wyjazd do Kanady - wszystko musiało poczekać. Jeszcze przez chwile byliśmy pełni nadziei, że uda się nam wyjazd do Banff National Park, myśleliśmy, że może za miesiąc, dwa otworzą granicę z Kanadą, ale wprowadzanie kolejnych obostrzeń pozbawiło nas złudzeń. Trzeba było obmyślić plan B. Strasznie chcieliśmy gdzieś wyjechać, potrzebowaliśmy tego, ale nie chcieliśmy kolejnego lata spędzać pod namiotem. W zeszłym roku te rozwiązanie nam działało idealnie, ale w tym wszyscy chcieliśmy czegoś innego. Wybór padł więc na RV i podróż po Stanach. Takie rozwiązanie wydało się nam najbezpieczniejszym w obecnej sytuacji. W końcu będziemy mieszkali w jednym miejscu przez cała podróż, będziemy mieli wszystkie potrzebne rzeczy ze sobą oraz łazienkę i kuchnię na miejscu. Nic nas nie będzie ograniczać jeśli chodzi o podróż, oprócz znaków zakazu wjazdu na drogę dla RV, ale tych na szczęście nie spodziewaliśmy się też za dużo.

Któregoś wieczoru usiedliśmy więc przy google maps i zaznaczyliśmy na mapie punkty swoich wycieczkowych marzeń. Łukasz naniósł na mapę swoje, ja swoje, a Alan też nam opowiedział co chciałby zobaczyć. Tak powstał pierwszy zarys naszej trasy. O dziwo okazało się, ze nasze marzenia mocno się pokrywają i co najważniejsze układają się w ładną trasę, są obok siebie i będzie można je w większości spełnić.

Udało się nam znaleźć stosunkowo niedrogiego RV do wynajęcia w naszej okolicy, był dostępny w wybranym przez nas terminie i miał wszystkie udogodnienia, które chcieliśmy. Zarezerwowaliśmy go korzystając ze strony outdoorsy.com, gdzie można wynająć RV od prywatnej osoby. Polecamy te rozwiązanie, bo często można znaleźć lepiej wyposażone pojazdy i w lepszym stanie niż te z popularnych dużych wypożyczalni.

Wreszcie nadszedł ten dzień. Wielka przygoda była przed nami. Wszyscy czuli ekscytację i wielką radość na najbliższe tygodnie. Zapakowaliśmy się w RV (prawie pół domu weszło ;) ) i wyruszyliśmy po przygodę. Łukasz trochę się obawiał o prowadzenie takiego pojazdu, jakby nie patrzeć rozmiaru małej ciężarówki, ale wszystko poszło gładko. Dodam, że w USA nie trzeba mieć specjalnego prawa jazdy na tego typu pojazdy, wystarczy zwykłe prawko. Teraz sobie wyobraźcie, że obok Was mogą codziennie przejeżdżać auta z kierowcami, którzy pierwszy raz prowadzą takie duże pojazdy. Robi się ciekawie, co? Na szczęście jazda po autostradzie do przodu nie jest czymś niezwykłym i aby mieścić się w swoim pasie można jechać, a jak to mawiają doświadczenie przychodzi z czasem, tak i w tym wypadku po dniu jazdy Łukasz był "królem" zakrętów, cofania i nawet kopertę dał radę zrobić. Prawdziwy "Miszcz" kierownicy!


Pierwsze koty za płoty w prowadzeniu dużego auta

Nie mieliśmy zarezerwowanego pierwszego noclegu, nie wiedzieliśmy jak daleko od domu uda się nam odjechać. Chcieliśmy oczywiście dotrzeć jak najdalej w kierunku naszego pierwszego punktu na mapie, ale ze względu na dzieci, nie byliśmy pewni jak daleko uda się dojechać. Jeździliśmy już na dłuższe wyprawy, ale nie z naszym najmłodszym dzieckiem. Na szczęście nasze obawy o to jak podróż zniosą dzieciaki okazały się nieuzasadnione. Udało się nam wykonać plan minimum i dojechać do Montany - około 10h jazdy od domu. Sami byliśmy już zmęczeni jazda i poprzednim dniem pakowania, a i dzieci też zaczęły sygnalizować, że siedzenie w fotelikach to już nudna rzecz. Na szybko zaczęliśmy szukać noclegu, ale okazało się, że wszystkie parki w okolicy są już zapełnione, a do następnego mamy grubo ponad godzinę jazdy. Przespaliśmy się wiec przy autostradzie na rest area wśród wielkich ciężarówek i niestety hałasie z drogi, który jak się okazało był idealny dla naszej córki :)

Następnego dnia zjedliśmy szybkie śniadanie i wyruszyliśmy w drogę. Mieliśmy piękna trasę do zrobienia. Przez naszą drogę przyroda nie zmieniła się jakoś mocno w porównaniu do tej, którą znaliśmy z naszych terenów. Przeważał inny rodzaj drzew, ale wciąż było dużo gór i zielono, wciąż czuliśmy się jak w domu.

Wszyscy czuliśmy ekscytację na myśl o naszym dzisiejszym punkcie z mapy. Każdy z nas oczekiwał czegoś innego po tym miejscu. Każdy z nas z wypiekami na twarzy i uśmiechem przywitał  mijany przez nas znak informujący, że wjeżdżamy do Parku Narodowego. Alan jakby mógł to by jechał z nosem przyklejonym do szyby z nadzieją, że wypatrzy zaraz jakiegoś bizona, ja nie mogłam się doczekać gejzerów, Łukasz był ciekawy wszystkiego, a mała Mia z nadzieją czekała na wypuszczenie Jej z fotelika, żeby mogła sobie troszkę poraczkować :) Dzisiejszą noc i kolejne mieliśmy spędzić w samym środku najpopularniejszego chyba parku narodowego w Stanach, a już na pewno najbardziej znanego - Parku Yellowstone.

Kiedy przyjechaliśmy na nasz kamping było już późno, zrobiliśmy szybko ognisko, żeby zjeść ciepłe kiełbaski na kolację i zaczęliśmy studiować mapę, która dostaliśmy przy wjeździe do parku od strażnika. Chcieliśmy opracować swój plan zwiedzania na najbliższe dni. Atrakcji było naprawdę dużo, a i my byliśmy chętni zobaczyć jak najwięcej. 



Za oknem tyle się dzieje - najlepszy telewizor!

Widok z trasy

Ognisko to zawsze duża przygoda, a te w Yellowstone cieszyło podwójnie



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kolejna przygoda z piękną naturą stanu Utah - Bryce Canyon National Park

Z Zion NP wyjeżdżaliśmy trochę zasmuceni. Decyzję, którą podjęliśmy poprzedniego dnia nie należała dla nas do łatwych i gryzło nas to cały poranek. Kiedy ruszyliśmy w trasę i oglądaliśmy te piękne widoczki parku podniosły się nam trochę morale. Przyroda znów nam pokazała, że nie ma co się smucić i szkoda na to czasu, bo nowe przygody są przed nami. Nie mieliśmy dzisiejszego dnia długiej trasy do pokonania, więc mogliśmy cieszyć się wszystkim co napotkaliśmy.  Dzisiejszą noc mieliśmy również spędzić w kolejnym Parku Narodowym stanu Utah - Bryce Canyon. To już czwarty park tego stanu, który planowaliśmy odwiedzić. Wiedzieliśmy, że będzie się on różnił od pozostałych parków, ale również i w nim będzie dominował kolor czerwieni/brązu ziemi. Zajechaliśmy na nasze miejsce kampingowe i  bardzo się zdziwiliśmy. Na nasze nieszczęście miejsce do zaparkowania naszego RV okazało się bardzo ciasne i całkowicie prostopadłe do drogi. Nasz 28 stopowy "potwór" po tylu dniach wspólnej przygody

Znaleźliśmy raj na ziemi !!!

Po tym, co zafundował nam Arches NP byliśmy bardzo podekscytowani tym, że dzisiaj wieczorem będziemy spali w kolejnym parku narodowym - Zion. Miejsce to we wszystkich przewodnikach, jak i na zdjęciach, czy filmach jest zupełnie inne od pozostałych parków narodowych stanu Utah. W tym parku, oprócz czerwonych skałek jest dużo, bardzo dużo zieleni. Po słonecznych ostatnich dniach byliśmy bardzo wytęsknieni za tym kolorem.  Droga dojazdowa do parku była bardzo przyjemna, nie spieszyliśmy się, cieszyliśmy się droga i widokami za oknem. Zrobiliśmy sobie kilka nieplanowanych postojów, gdy tylko mieliśmy na to ochotę i tak właściwie "przez przypadek", bo akurat było nam po drodze, postanowiliśmy zajechać do jednej z większych atrakcji Arizony tuż przy granicy stanu.   Widoki na trasie Miejsce w którym Forrest Gump zakończył swój bieg z widokiem na dolinę Monumentów Skąd wzięliśmy się w Arizonie, skoro przed chwila jeszcze byliśmy w Utah?  Jak spojrzysz na mapę, zobaczysz, że droga do

Arches National Park - wyjątkowe miejsce na Ziemi

Gorące słońce nie przestawało nas opuszczać od momentu wjazdu w południową część stanu Utah. Przyjemne o poranku ciepłe promienie słońca, szybko zmieniały się w okolicach południa, w upał nie do zniesienia. Palące słońce towarzyszyło nam przez cały dzień odpuszczając dopiero wieczorem, kiedy to przychodził moment jego pięknego i urokliwego zachodu. Dokładnie taka pogoda towarzyszyć nam miała przez najbliższe dwa tygodnie naszej podroży. Pomimo, że chwilami doskwierał nam ten upał, cieszyliśmy się na myśl, że wygrzejemy swoje "stare kości" na słoneczku. Dzięki klimatyzacji w RV dawaliśmy radę z największymi upałami, odpowiedzialnie podchodziliśmy do wędrówek w słońcu, chroniąc siebie, ale przede wszystkim dbając o zdrowie dzieci.  Po Canyonlands NP dotarliśmy do kolejnego Parku Narodowego stanu Utah - Arches.  Park ten słynie z największego skupiska na świecie naturalnych łuków skalnych. Dodatkowo od 2019 roku jest jeszcze bardziej wyjątkowy, ponieważ otrzymał certyfikat "