Gorące słońce nie przestawało nas opuszczać od momentu wjazdu w południową część stanu Utah. Przyjemne o poranku ciepłe promienie słońca, szybko zmieniały się w okolicach południa, w upał nie do zniesienia. Palące słońce towarzyszyło nam przez cały dzień odpuszczając dopiero wieczorem, kiedy to przychodził moment jego pięknego i urokliwego zachodu. Dokładnie taka pogoda towarzyszyć nam miała przez najbliższe dwa tygodnie naszej podroży. Pomimo, że chwilami doskwierał nam ten upał, cieszyliśmy się na myśl, że wygrzejemy swoje "stare kości" na słoneczku. Dzięki klimatyzacji w RV dawaliśmy radę z największymi upałami, odpowiedzialnie podchodziliśmy do wędrówek w słońcu, chroniąc siebie, ale przede wszystkim dbając o zdrowie dzieci.
Po Canyonlands NP dotarliśmy do kolejnego Parku Narodowego stanu Utah - Arches. Park ten słynie z największego skupiska na świecie naturalnych łuków skalnych. Dodatkowo od 2019 roku jest jeszcze bardziej wyjątkowy, ponieważ otrzymał certyfikat "dark sky" i należy do niewielkiego światowego grona około 70 parków, gdzie nocą niebo nie jest zanieczyszczone przez sztuczne światło - raj dla miłośników nocnej fotografii nieba, a także wspaniałe okno na wszechświat. Jest to też jeden ze słynniejszych parków stanu Utah, który rocznie odwiedza około 1 milion turystów. Park jest więc popularny nie bez powodu, a krajobrazy zapierają dech w piersi. Co ciekawe park położony jest w miejscu, w którym kiedyś był ocean. Skąd o tym wiadomo? Geolodzy są jak detektywi, szukają i potrafią dostrzec wskazówki, które pozostawiła dla nich historia Ziemi. Teren parku pokryty jest ogromną liczbą takich wskazówek - skamieliny krabów, liliowców - zwierząt wyglądających jak podwodne kwiaty, czy wreszcie rugozy, które żyły na ziemi miliony lat temu. Kiedyś w tym miejscu był właśnie ocean, a wszystkie te formacje skalne, które można podziwiać w parku są wynikiem jego obecności, a właściwie to jego zniknięcia. Niesamowite jak przez tysiące lat, właściwie miliony, kształtowała się nasza Ziemia. Jak różne procesy wpłynęły na to, co się teraz na niej znajduje, a wszystko to dokładnie widać właśnie w parku. W jaki sposób powstały te słynne i piękne łuki skalne w parku? Piaskowce z połowy Ery Jurajskiej (Entrada Sanstone) składające się z odpowiedniej wielkości okrągłych ziaren piasku scementowane razem przez minerały okazały się jednocześnie na tyle porowate, że idealnie nadały się do powstania łuków. Co ma z tym wspólnego ocean? Sól z wody również została wmieszana w piaskowce. Padające deszcze w połączeniu z wiatrem pomogły w erozji skał, wypłukując m.in. sól i powodując powstawanie charakterystycznych dla krajobrazu parku podłużnych wydm. Woda deszczowa łatwo przenikała do porowatej struktury piaskowców powodując ich erozję, a z czasem powstawanie tak pięknych łuków skalnych.
Proces tworzenia się łuków |
Ktoś kto otoczył ochroną ten teren zrobił dużą przysługę ludzkości. Formacje skalne parku są unikatowe i zdecydowanie warte ochrony dla przyszłych pokoleń. A oprócz unikatowości łuków skalnych cały park jest naprawdę bardzo piękny, a widoki zapierają dech w piersi. Jest to teren bardzo restrykcyjnie kontrolowany jeśli chodzi o działalność człowieka, a dzięki temu pozostaje wciąż dziki mimo dużej ilości turystów odwiedzających ten teren.
Do parku dojechaliśmy wieczorem, udało się nam zarezerwować miejsce na campingu w Parku (musicie wiedzieć, że nie jest to łatwe), więc byliśmy przeszczęśliwi, że będziemy mogli spać w samym sercu pustyni przy pięknych łukach i skałkach. Jeśli chodzi o sam kamping jest on dosyć skromny, nie ma tam miejsca, żeby się umyć, są jedynie toalety. Jest to w pewien sposób kłopotliwe, ale zdecydowanie warto poświecić higienę na rzecz takiej miejscówki. My mieliśmy RV i zbiornik z wodą, wiec nie musieliśmy myśleć o niedogodnościach związanych z ograniczonym dostępem do wody. Temperatura w parku sprawia, że wieczorem naprawdę marzysz o zmyciu z siebie całego dnia.
Arches jest naprawdę przecudownym parkiem, jest przepiękny, a my strasznie uwielbiamy takie dzikie tereny. Od razu po przyjechaniu na miejsce postanowiliśmy wybrać się na jakiś szlak. Obok naszego kampingu był jeden z najdłuższych szlaków w parku - Devils Garden Trail. Wiedzieliśmy, że nie damy rady go zrobić (zastałaby nas nocka) i że jest też bardzo popularny, więc postanowiliśmy pójść chociaż tylko na jego część. Byliśmy pod wrażeniem miejsca, strasznie nam się podobało. Pierwsze łuki, które ujrzeliśmy bardzo rozpaliły naszą chęć poznania miejsca. Dzięki tej wędrówce zmęczyliśmy się, ale też dostaliśmy motywacji na kolejne odkrywanie parku, już jutro.
Droga mleczna i rozgwieżdżone niebo w parku |
O poranku, Łukasz wstał najwcześniej z nas wszystkich i podziwiał piękny wschód słońca, a potem jak nam opowiadał, co widział słuchaliśmy z wypiekami na twarzy. Przez chwilę nawet zapragnęłam wstać wcześniej następnego dnia, ale wiedziałam, że nocne pobudki do dziecka mogą pokrzyżować moje plany. Dobrze, że chociaż jedno z nas miało okazję przeżyć piękny wschód słońca.
Ze względu na pandemie w parku było stosunkowo mało turystów. Nie mieliśmy więc większego kłopotu ze znalezieniem miejsca parkingowego przy atrakcjach. Postanowiliśmy zobaczyć jak najwięcej parku, ale jednocześnie nie wysilać się z odhaczaniem atrakcji, tylko nacieszyć się każdym widokiem w naszym tempie. Zaczęliśmy od Double Arch - piękna formacja łuków, której ścieżka nazywana jest paradą słoni? Za nic w świecie nie widzieliśmy tam słoni! Po co oni to tak nazwali? Dopiero odkryliśmy o co chodzi, jak poszliśmy na ścieżkę po przeciwnej stronie - faktycznie Double Arch to parada słoni, nawet widać trąby :) Udało nam się zwiedzić również Windows Section, wdrapać na kilka łuków i pogawędzić z ludźmi. Złapaliśmy też na chwilę zasięg internetu, zadzwoniliśmy więc do znajomych, którzy uwielbiają ten park i razem z nami mogli pocieszyć się widokami na żywo. Na obiad postanowiliśmy pojechać do miasteczka poza parkiem Moab i tam przy okazji odpocząć w zacienionym parku. Obiad udało nam się zrobić na parkingu nad rzeką, jednak odpoczynek w parku nie wyszedł nam zupełnie, bo tak strasznie wiało. Mało głów nam nie pourywało! Trzeba było się szybko ewakuować z tego miejsca, woleliśmy spędzić ten czas w parku narodowym.
Window Arch |
Sand Dune Arch |
Następnego dnia, z samego rana, pojechaliśmy na ścieżkę z najsłynniejszym łukiem skalnym w parku, a już na pewno najczęściej reklamującm park - Delicate Arch. Nie planowaliśmy podejścia pod sam łuk, ale chcieliśmy wdrapać się na punkt widokowy. Trochę były z nas dzisiaj kluchy, bo poprzedniego dnia daliśmy sobie w kość z ilością wędrówek i mieliśmy zdecydowanie za mało energii na większe wypady. Delicate Arch z daleka wyglądał majestatycznie i pięknie, zdecydowanie dobrze dobrany symbol parku. Wyjeżdżając z parku Łukasz postanowił wyskoczyć jeszcze na jeden szlak - Park Avenue - postanowił zrobić trasę w jedną stronę, więc umówiliśmy się, że ja Go wysadzę na początku i odbiorę na końcu szlaku. Podobno miejsce ładne - a jak widziałam na filmikach mogę powiedzieć, że mówił prawdę.
Arches National Park to zdecydowanie miejsce wyjątkowe, piękne krajobrazowo, interesujące geologicznie, pozwala przeżyć naprawdę niesamowite chwile kontaktu z naturą. Polecamy naprawdę wszystkim! Warto!
Komentarze
Prześlij komentarz