Przejdź do głównej zawartości

Nasza zima wcale nie jest taka zła!

Kiedy podejmowaliśmy decyzję o miejscu do którego chcemy się przeprowadzić w Stanach, koniecznie braliśmy pod uwagę klimat. Patrząc jak wielki jest to kraj, wcale nie ma co się dziwić, że mogliśmy przebierać w rożnych typach - od zimowej Alaski, przez suchą Nevade, aż po klimat tropikalny na wschodzie.
Wybraliśmy PNW (Pacific North West) bo jego klimat jest zbliżony do naszego polskiego, ale ma zdecydowanie bardziej łagodniejsze zimy. Co do legend o deszczu, że w Seattle wiecznie pada, sprawdziliśmy statystyki i okazało się, ze w Seattle jest mniej deszczowych dni niż w Warszawie!!! Idealnie :)

Czy w Seattle pada? 
Pada
Czy jest mroźna zima? 
Zależy od miejsca.
Czy wiedząc jak wygląda tutaj pora zimowa zdecydowalibyśmy się na przeprowadzkę w ten rejon? Oczywiście!

Great Seattle Area to spory obszar, a więc bardzo różnorodny jeśli chodzi o zjawiska pogodowe, Do tego dochodzą góry otaczające miasto z dwóch stron i bliskość zatoki, a wszystko to razem wpływa na klimat miejsca, w którym żyjemy.

Od kiedy tutaj mieszkamy (ponad 5 lat) co chwila bijemy kolejne rekordy - najwięcej opadów w miesiącu, najwięcej mokrych dni z rzędu, najsuchsze lato, najcieplejsze dni, największe opady śniegu! 
Normalnie my to jesteśmy szczęściarze!

Jeśli jednak chodzi o ten śnieg, którego akurat w Polsce w tym sezonie za dużo nie ma, to u nas w tym roku padały kolejne rekordy. 
W pierwszych latach strasznie się dziwiliśmy, że śnieg w naszym regionie powoduje straszny paraliż miasta. Zamykane są szkoły, niektóre przychodnie, odwoływane są zajęcia dla dzieci, sporo ludzi jeśli tylko ma taką możliwość pracuje z domu, ludzie robią zapasy jedzenia jakby miał nadejść koniec świata, a nie 4 dni opadów śniegu.

Dziwnie prawda?
I to wszystko przy kilkucentymetrowej warstwie śniegu! Normalnie apokalipsa, istny snowmageddon!


I dla nas też długo to było niezrozumiałe, wręcz wzbudzało śmiech i politowanie. W Polsce dopóki da się ogrzać budynek szkoły jest ona otwarta, nikt nie przejmuje się śniegiem po kolana, co najwyżej woźna, która po szkolnej przerwie będzie miała dodatkową robotę z wycieraniem podłogi mokrej od roztopionego śniegu naniesionego przez uczniów wracających na lekcje z zabawy na dworze. Za dzieciaka człowiek modlił się o duży mróz, żeby odwołali zajęcia, ale gdzie tam -18C to przecież nie była wystarczająca temp. żeby cokolwiek odwoływać. Dodatkowa warstwa ubrania, a w klasie siedziało się w rękawiczkach i kurtce, ale nauka przecież rzecz święta :) 

Dlaczego więc tutaj nie można czegoś takiego zrobić? Dlaczego nie można przenieść sprawdzonego schematu z Europy do naszego regionu?

Oczywiście, że można, ale... 
Tutejsze zimy zdecydowanie bardziej wyglądają podobnie do tej polskiej z obecnego sezonu jeśli chodzi o opady śniegu. Poza tym, tutaj troszkę wszystko inaczej działa i jest zarządzane. W szkole przede wszystkim musi być bezpiecznie. Głównie chodzi tutaj o dojazd do niej, zarówno nauczycieli jak i uczniów musi być on bezpieczny. W przypadku opadów śniegu nie zawsze jest to możliwe.
Zapytasz się  - jak to? Przecież ostrożna jazda w śniegu powinna zapewnić bezpieczeństwo. Przecież drogi można odśnieżyć, tak samo jak chodniki, posypać sola, piachem, nikt się nie poślizgnie, nie zrobi sobie krzywdy, auta trochę wolniej będą jechały i tyle tak na prawdę problemu. Przecież ten schemat działania doskonale sprawdza się nie tylko w Polsce, ale i innych krajach. Dlaczego nie działa w naszym regionie?

A co jeśli miasto nie ma pługów śnieżnych, w samochodach nie ma założonych opon zimowych, nikt nie odśnieża chodników, nie sypie solą ulic, czy piachem chodników? 
A co jeśli niektórzy mieszkańcy miasta widzą pierwszy raz śnieg w swoim życiu, a tym bardziej nigdy nie jeździli w zimowych warunkach? 
A co jeśli nie wszyscy wiedzą, że odśnieżenie auta jest nie tyle wygodne, co jest kwestią bezpieczeństwa swojego i innych użytkowników drogi? 
A co jeśli posypanie ulic solą wpłynie na środowisko w znaczącym stopniu, powodując śmierć wielu ryb z lokalnych strumyków, bo odpływ wody z jezdni jest bezpośrednio połączony z tymi wodami? 
A co jeśli...
Tych pytań możemy znaleźć jeszcze więcej, ale wszystkie odpowiedzi na nie sprawiły, że zaczęliśmy inaczej patrzeć na naszą zimę. Bardziej przez pryzmat lokalsów, a nie tylko jako zaprawieni w zimowym boju ludzie z mroźnej Polski.

W naszym mieście nie ma śnieżnych pługów, tzn są, ale jest ich tak mało, że za nim odśnieżą główne drogi i dotrą do nas, to może upłynąć nawet kilka dni.  Jazda po nieodśnieżonej drodze ze śniegiem do kolan, sedanem, na zwykłych oponach, jeśli już się uda ruszyć, to wygląda jak jazda małym spychaczem i to tak naprawdę kwestia kilku metrów, żeby utknąć. Mało kto wymienia opony na zimowe, bo opady śniegu są bardzo sporadyczne, a opony "all sezon" zdecydowanie dają radę, a jak ktoś jedzie w góry to ma auto z napędem 4x4 lub AWD, a w innych przypadkach ma ze sobą łańcuchy. Spora część naszych sąsiadów widziała śnieg pierwszy raz w życiu właśnie po przeprowadzce tutaj. 
Szczerze? 
To się cieszymy, że niektórzy z nich boją się jeździć w takich warunkach, ponieważ ich brak doświadczenia w jeździe po śniegu może stanowić zagrożenie na drodze.
Kiedy się połączy te wszystkie czynniki, to można zauważyć, że nieszczęście jest blisko. 
Takie spowolnienie życia miasta w przypadku dużych opadów śniegu to jak dla nas zdecydowanie dobre kroki dbające o bezpieczeństwo ludzi.
Tak! Rodzice często się wściekają, że nie ma szkoły, czy przedszkola, dodatkowych zajęć, bo co Ty Rodzicu masz zrobić z dzieckiem, które musi zostać w domu, a Ty jednak musisz dojechać do pracy?
Dobrze jest jeśli masz te szczęście i możesz pracować z domu, albo jeden z rodziców nie pracuje i zajmuje się domem, wtedy sprawa opieki jest ułatwiona. Na szczęście w takich sytuacjach część pracodawców patrzy przychylnym okiem na nieobecność w pracy,albo potrafi zamknąć swój biznes na ten jeden dzień, bo klientów to on raczej dzisiaj mieć nie będzie, wszyscy w końcu siedzą w domach.


Jeszcze musimy dodać, że nie w każdym regionie Seattle pada śnieg, w samym mieście może go w ogóle nie być, a u mieszkańców dalszych przedmieść (zajrzyj na mapę terenu Seattle, zauważysz, że mamy sporo gór) może go być po kolana - tak było w tym roku.

Nie wiem, czy chociaż trochę Was przekonaliśmy, że zima zimie nie równa, i coś co wydaje się śmieszne w jednym regionie świata, w drugim nabiera innej rangi. 

My od jakiegoś już czasu na lokalne problemy patrzymy z miejsca, w którym się znajdujemy, a nie jakby to było w Polsce. Jeden kraj ma swoje rozwiązania problemów, drugi na te same sprawy ma je po prostu inne, taka specyfika do której się już przyzwyczailiśmy i która zaakceptowaliśmy.

" Panieeee! Kiedyś to zimy bywały i wszyscy sobie radzili ;) Białe niedźwiedzie po ulicy biegały i człowiek rzucał im piłeczkę dla zabawy! Takie to były czasy!"





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kolejna przygoda z piękną naturą stanu Utah - Bryce Canyon National Park

Z Zion NP wyjeżdżaliśmy trochę zasmuceni. Decyzję, którą podjęliśmy poprzedniego dnia nie należała dla nas do łatwych i gryzło nas to cały poranek. Kiedy ruszyliśmy w trasę i oglądaliśmy te piękne widoczki parku podniosły się nam trochę morale. Przyroda znów nam pokazała, że nie ma co się smucić i szkoda na to czasu, bo nowe przygody są przed nami. Nie mieliśmy dzisiejszego dnia długiej trasy do pokonania, więc mogliśmy cieszyć się wszystkim co napotkaliśmy.  Dzisiejszą noc mieliśmy również spędzić w kolejnym Parku Narodowym stanu Utah - Bryce Canyon. To już czwarty park tego stanu, który planowaliśmy odwiedzić. Wiedzieliśmy, że będzie się on różnił od pozostałych parków, ale również i w nim będzie dominował kolor czerwieni/brązu ziemi. Zajechaliśmy na nasze miejsce kampingowe i  bardzo się zdziwiliśmy. Na nasze nieszczęście miejsce do zaparkowania naszego RV okazało się bardzo ciasne i całkowicie prostopadłe do drogi. Nasz 28 stopowy "potwór" po tylu dniach wspólnej przygody

Znaleźliśmy raj na ziemi !!!

Po tym, co zafundował nam Arches NP byliśmy bardzo podekscytowani tym, że dzisiaj wieczorem będziemy spali w kolejnym parku narodowym - Zion. Miejsce to we wszystkich przewodnikach, jak i na zdjęciach, czy filmach jest zupełnie inne od pozostałych parków narodowych stanu Utah. W tym parku, oprócz czerwonych skałek jest dużo, bardzo dużo zieleni. Po słonecznych ostatnich dniach byliśmy bardzo wytęsknieni za tym kolorem.  Droga dojazdowa do parku była bardzo przyjemna, nie spieszyliśmy się, cieszyliśmy się droga i widokami za oknem. Zrobiliśmy sobie kilka nieplanowanych postojów, gdy tylko mieliśmy na to ochotę i tak właściwie "przez przypadek", bo akurat było nam po drodze, postanowiliśmy zajechać do jednej z większych atrakcji Arizony tuż przy granicy stanu.   Widoki na trasie Miejsce w którym Forrest Gump zakończył swój bieg z widokiem na dolinę Monumentów Skąd wzięliśmy się w Arizonie, skoro przed chwila jeszcze byliśmy w Utah?  Jak spojrzysz na mapę, zobaczysz, że droga do

Arches National Park - wyjątkowe miejsce na Ziemi

Gorące słońce nie przestawało nas opuszczać od momentu wjazdu w południową część stanu Utah. Przyjemne o poranku ciepłe promienie słońca, szybko zmieniały się w okolicach południa, w upał nie do zniesienia. Palące słońce towarzyszyło nam przez cały dzień odpuszczając dopiero wieczorem, kiedy to przychodził moment jego pięknego i urokliwego zachodu. Dokładnie taka pogoda towarzyszyć nam miała przez najbliższe dwa tygodnie naszej podroży. Pomimo, że chwilami doskwierał nam ten upał, cieszyliśmy się na myśl, że wygrzejemy swoje "stare kości" na słoneczku. Dzięki klimatyzacji w RV dawaliśmy radę z największymi upałami, odpowiedzialnie podchodziliśmy do wędrówek w słońcu, chroniąc siebie, ale przede wszystkim dbając o zdrowie dzieci.  Po Canyonlands NP dotarliśmy do kolejnego Parku Narodowego stanu Utah - Arches.  Park ten słynie z największego skupiska na świecie naturalnych łuków skalnych. Dodatkowo od 2019 roku jest jeszcze bardziej wyjątkowy, ponieważ otrzymał certyfikat "