Przejdź do głównej zawartości

Jak działa służba zdrowia - przychodnia, urgent care, emergency...? gdzie szukać pomocy?

Wątek ubezpieczenia zdrowotnego był trochę złożony, ale jeśli chodzi już o działanie samej służby zdrowia jest zdecydowanie łatwiej.

Przyjeżdżając tutaj byliśmy ciekawi jak tutejsza służba zdrowia tak naprawdę działa. Krąży przecież o niej tyle opinii.

Podział na drabinkę pomocy jest właściwie taki sam jak w PL (przychodnia, specjalista, szpital) z tą różnicą, że w USA jest jeszcze dostępna opcja urgent care.
Czym jest urgent care i czym się różni od emergency?
Można by powiedzieć, że jest to praktycznie to samo, ale jednak zasadnicza różnica jest w późniejszym rachunku do zapłacenia :)

Wiadomo, że jak nam coś dolega to idziemy do lekarza, do przychodni, nie śpieszy nam się, mamy czas. Co nas zaskoczyło przy umawianiu się na taką wizytę? To, że osoba, która odebrała telefon w przychodni chciała dokładnie dowiedzieć się co nam dolega. Nie wystarczy stwierdzić, że chcemy dostać się do lekarza ogólnego, czy że coś mnie boli. Trzeba zazwyczaj opisać problem bardziej szczegółowo - ból gardła, oka, albo coś bardziej specyficznego - wysypka na ciele, jakieś znamię itp. Chodzi o to, żeby już na tym etapie sklasyfikować naszą przypadłość i skierować nas do odpowiedniego specjalisty. Kolejna różnica to przebieg samej wizyty w przychodni. Po umówieniu nas do lekarza pada prośba, aby pojawić się 15 min przed ustaloną godziną i zgłosić się w recepcji (jeśli jest to nasza pierwsza wizyta w przychodni to dostaniemy ogrom dokumentów do podpisu - zostaniemy poproszeni o uzupełnienie danych z ubezpieczenia, adresu - w końcu muszą wiedzieć gdzie wysłać rachunek, upoważnienia dla osoby, która może zapoznać się z historią naszego leczenia, musimy też poświadczyć, że zapoznaliśmy się z polityką przychodni, podać historie rodzinnych chorób itd.) i za każdym razem odpowiedzieć na pytanie, czy jakieś nasze dane się zmieniły. Po takim check-in udajemy się do...nikogo tutaj nie zaskoczę:) - poczekalni. Po odsiedzeniu swojego czasu zostajemy wezwani przez pielęgniarkę lub przez pomoc pielęgniarki na standardowe badania, czyli pomiar wagi, wzrostu, ciśnienia, temperatury. Dopiero po tych pomiarach jesteśmy prowadzeni do gabinetu lekarskiego, gdzie pielęgniarka wypytuje się nas o cel wizyty, czy zażywamy jakieś leki i inne potrzebne jej informacje, które wprowadza do bazy w komputerze. W zależności od powodu wizyty możemy zostać poproszeni o przebranie się w fartuszek:) 
Czekamy...czekamy...czekamy...czekamy... w gabinecie są gazetki - to znak, że czasami można długo czekać. Mój rekord oczekiwania na lekarza w samym gabinecie to 2h, a niby jest się umówionym na konkretną godzinę. OK w PL zdarzało się czekać dłużej, ale jeszcze w poczekalni, a jak już człowiek doczłapał się do gabinetu to już "witał się z gąską". Wszystko zależy od lekarza i dnia, czasami coś się przeciągnie i niestety musimy uczestniczyć w tym łańcuszku. Z naszych obserwacji wynika, że im wcześniejszy czas wizyty tym nasze szanse na szybkie załatwienie sprawy znacząco rosną.
Lekarz przyjdzie i co? I jeszcze raz zapyta się o to, co Cię do niego sprowadza...takie w kółko powtarzanie każdemu ze szczegółami z jakim problemem przychodzisz jest troszkę....nudne i denerwujące. No, ale wiadomo, że akurat lekarz jest tą osobą, która ma nam pomóc i najbardziej nam zależy, żeby zrozumiał jak najdokładniej zrozumiał powód naszej wizyty. Każda dolegliwość ma kod i procedurę, a każdy kod to jakaś wartość $$. Kwota rachunku jaką nam wystawi na koniec lekarz zależy często od tego z iloma schorzeniami do niego przyszliśmy, ale przynajmniej da się wszystko załatwić "na hura". Na koniec wizyty dostajemy często trochę wydruków z informacją o naszej chorobie, o tym jak należy przyjmować poszczególne leki i zalecenia co robić jeśli nam się nie poprawia itd.
Chyba niespotykaną rzeczą w Polsce, a czymś powszechnym tutaj, jest coroczna wizyta kontrolna (preventive visit). Raz w roku jesteśmy "zmuszeni" przespacerować się do lekarza, który sprawdzi nasz ogólny stan zdrowia. Taka kontrola opiera się na sprawdzeniu różnych parametrów naszego zdrowia dostosowanych do naszego przedziału wiekowego. Ta wizyta jest bezpłatna w ramach naszego ubezpieczenia, ale jeśli z niej zrezygnujemy i nie pojawimy się w przychodni to będziemy zmuszeni zapłacić karę. Co ciekawe, na takiej wizycie zakłada się, że pacjent jest całkowicie zdrowy i sprawdza się tylko te parametry, które są zalecane. Jeśli coś nam dolega i albo o tym poinformujemy lekarza, albo zostanie to wykryte w trakcie badania, to wizyta częściowo zostanie potraktowana jako zwykła wizyta i zostaniemy obciążeni jej kosztami. My doszliśmy do wniosku, że chyba lepiej powiedzieć, że coś nam dolega niż umawiać się na osobną wizytę innego dnia - szkoda czasu.

Czym jest urgent care i czym się różni od emergency? 
Generalnie oba miejsca nie różnią się za bardzo od siebie. Emergency najczęściej jest przy szpitalu i można je przyrównać do polskiego szpitalnego oddziału ratunkowego, czyli miejsca gdzie trafia się w wyniku jakiegoś wypadku lub nagłego pogorszenia stanu zdrowia. Na urgent care również możemy trafić w wyniku wypadku, ale nasze obrażenia nie są na tyle poważne, że potrzebujemy tej pomocy natychmiast. Na urgent care idziemy też wtedy, gdy dzieje się nam coś złego i nie możemy z jakiegoś powodu dostać się do lekarza w przychodni - nie ma wolnego terminu wizyty, albo przychodnia jest już zamknięta. Urgent care za swoją pomoc wystawia wyższe rachunki za usługi niż przychodnia - o ile wyższe? USG wykonane w przychodni to wydatek około $300, to samo USG na urgent care może kosztować $1200-1300, a na emergency nawet $4000. Wysokość rachunku za badanie to jedno z kryteriów różniących urgent care i emergency, ale w przypadku poważnego schorzenia zdecydowanie trzeba wybrać emergency, ponieważ mamy pewność, że szybciej uzyskamy fachową pomoc i dostęp do różnego rodzaju sprzętów i specjalistów. Dodatkowo na emergency jest opłata, nazwijmy ją wyjściową, która jest naliczana do rachunku jako baza (za łóżko, za persolnel, za szybkie udzielenie pomocy). Niestety nie wiem, czy różni się ona pomiędzy poszczególnymi oddziałami emergency, czy jest stała na dany stan/miasto/county, ale w moim przypadku wynosiła ona $2500. 
W przypadku urgent care możemy czekać na swoją wizytę nawet kilka godzin, na emergency kolejność przyjęć zależy od stanu zdrowia oczekujących pacjentów, ale zazwyczaj jest to kilkanaście minut. Emergency jest czynne całą dobę, urgent care nie i czasami jest zamknięte w weekend, a jak mówi prawo Murphy'ego jak coś się ma wydarzyć to zazwyczaj wydarzy się to w sobotę w środku nocy i wizyta na emergency będzie nieunikniona.
Skąd wiadomo gdzie jechać? Czy nasza choroba to już przypadek emergency, czy jeszcze urgent care? Zasada jest prosta - skoro się nad tym zastanawiasz to znaczy, że nie umierasz więc jeśli jest taka możliwość jedź na urgent care.





Jakie są jeszcze inne różnice w wizytach w placówkach służby zdrowia?
Pacjent, jeśli nie ma takiej potrzeby, nie chodzi z gabinetu do gabinetu, bo to lekarz/pielęgniarka przychodzi do niego, np. jeśli mamy mieć badanie krwi to często jest tak, że ktoś do nas przyjdzie pobrać tę krew na miejscu. Zawsze każda osoba, która wchodzi do pokoju, w którym jesteśmy przedstawi się i powie w jakim celu przyszła. W zależności od powodu wizyty możemy dostać fartuszek, żeby się w niego przebrać na czas badania. Możemy też dostać ciepły kocyk (czasami specjalnie podgrzewany) jeśli czekamy na lekarza, a odczuwamy chłód (gorączka, jesteśmy ubrani tylko w fartuszek). Jeśli nasza wizyta jest dłuższa i lekarz wyrazi na to zgodę, to możemy dostać coś do przegryzienia, np. zbożowy batonik.
Jeśli przychodzimy do przychodni na wizytę przeziębieni, z bólem gardła, albo katarem, to mamy obowiązek ubrać maseczkę ochronną i dopiero wtedy możemy usiąść w poczekalni (dzieci mają maseczki z postaciami z bajek).

O!
Czymś innym i niespotykanym w Polsce i pewnie w Europie są apteki DriveThru :) Podjeżdżasz samochodem pod okienko po odbiór swoich leków nie wysiadając z auta. Jest to wygodne i przydatne w przypadku zaraźliwych chorób, ale też gdy cierpimy na chyba najbardziej rozprzestrzenioną na świecie chorobę - lenia;P

I jeszcze jedno takie nasze spostrzeżenie - mamy wrażenie, że lekarze najchętniej zaszczepiliby na grypę wszystko co się rusza. Odmowa szczepienia spotyka sie z wielkim zdziwieniem i zaskoczeniem z ich strony. Co ciekawe, żeby się zaszczepić (nie tylko na grypę) nie trzeba iść do przychodni, ale można to zrobić praktycznie w każdej aptece.

Ostatnio też odkryłam, że zakup niektórych leków jest rejestrowany - mam na myśli, te które można kupić bez recepty, ale jednak w swoim składzie zawierają składnik, z którego coś można wyprodukować:) albo przedawkowanie ich wpływa na naszą percepcję i postrzeganie świata. Nie wiem, czy taka forma sprzedaży obowiązuje od dawna, czy została wprowadzona po pojawieniu się serialu Breaking Bad. Mamy więc małe szanse na spotkanie w aptece kolejek studentów (co czasami obserwowałam w Warszawie) przed sesją, wykupujących w ilościach niemalże hurtowych pewne specyfiki na choroby gardła:P

Trochę różnic w działaniu służby zdrowia pomiędzy Polską a USA jest. Służba zdrowia mimo, że jest prywatna, działa zdecydowanie inaczej niż ta prywatna z Polski. Idealnym rozwiązaniem byłoby połączenie polskiej prywatnej opieki (mam na myśli duże prywatne grupy medyczne) z amerykańskim podejściem i uprzejmością do pacjenta. 
A najłatwiej by było nie chorować i nie być zmuszonym do korzystania z pomocy lekarza!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kolejna przygoda z piękną naturą stanu Utah - Bryce Canyon National Park

Z Zion NP wyjeżdżaliśmy trochę zasmuceni. Decyzję, którą podjęliśmy poprzedniego dnia nie należała dla nas do łatwych i gryzło nas to cały poranek. Kiedy ruszyliśmy w trasę i oglądaliśmy te piękne widoczki parku podniosły się nam trochę morale. Przyroda znów nam pokazała, że nie ma co się smucić i szkoda na to czasu, bo nowe przygody są przed nami. Nie mieliśmy dzisiejszego dnia długiej trasy do pokonania, więc mogliśmy cieszyć się wszystkim co napotkaliśmy.  Dzisiejszą noc mieliśmy również spędzić w kolejnym Parku Narodowym stanu Utah - Bryce Canyon. To już czwarty park tego stanu, który planowaliśmy odwiedzić. Wiedzieliśmy, że będzie się on różnił od pozostałych parków, ale również i w nim będzie dominował kolor czerwieni/brązu ziemi. Zajechaliśmy na nasze miejsce kampingowe i  bardzo się zdziwiliśmy. Na nasze nieszczęście miejsce do zaparkowania naszego RV okazało się bardzo ciasne i całkowicie prostopadłe do drogi. Nasz 28 stopowy "potwór" po tylu dniach wspólnej przygody

Znaleźliśmy raj na ziemi !!!

Po tym, co zafundował nam Arches NP byliśmy bardzo podekscytowani tym, że dzisiaj wieczorem będziemy spali w kolejnym parku narodowym - Zion. Miejsce to we wszystkich przewodnikach, jak i na zdjęciach, czy filmach jest zupełnie inne od pozostałych parków narodowych stanu Utah. W tym parku, oprócz czerwonych skałek jest dużo, bardzo dużo zieleni. Po słonecznych ostatnich dniach byliśmy bardzo wytęsknieni za tym kolorem.  Droga dojazdowa do parku była bardzo przyjemna, nie spieszyliśmy się, cieszyliśmy się droga i widokami za oknem. Zrobiliśmy sobie kilka nieplanowanych postojów, gdy tylko mieliśmy na to ochotę i tak właściwie "przez przypadek", bo akurat było nam po drodze, postanowiliśmy zajechać do jednej z większych atrakcji Arizony tuż przy granicy stanu.   Widoki na trasie Miejsce w którym Forrest Gump zakończył swój bieg z widokiem na dolinę Monumentów Skąd wzięliśmy się w Arizonie, skoro przed chwila jeszcze byliśmy w Utah?  Jak spojrzysz na mapę, zobaczysz, że droga do

Arches National Park - wyjątkowe miejsce na Ziemi

Gorące słońce nie przestawało nas opuszczać od momentu wjazdu w południową część stanu Utah. Przyjemne o poranku ciepłe promienie słońca, szybko zmieniały się w okolicach południa, w upał nie do zniesienia. Palące słońce towarzyszyło nam przez cały dzień odpuszczając dopiero wieczorem, kiedy to przychodził moment jego pięknego i urokliwego zachodu. Dokładnie taka pogoda towarzyszyć nam miała przez najbliższe dwa tygodnie naszej podroży. Pomimo, że chwilami doskwierał nam ten upał, cieszyliśmy się na myśl, że wygrzejemy swoje "stare kości" na słoneczku. Dzięki klimatyzacji w RV dawaliśmy radę z największymi upałami, odpowiedzialnie podchodziliśmy do wędrówek w słońcu, chroniąc siebie, ale przede wszystkim dbając o zdrowie dzieci.  Po Canyonlands NP dotarliśmy do kolejnego Parku Narodowego stanu Utah - Arches.  Park ten słynie z największego skupiska na świecie naturalnych łuków skalnych. Dodatkowo od 2019 roku jest jeszcze bardziej wyjątkowy, ponieważ otrzymał certyfikat "