Przejdź do głównej zawartości

Wyjazdowe weekendy - Leavenworth

Ostatnio przeciągnęło się z postami, bo jak to zawsze bywa człowiek ma coś na głowie, a szczególnie taki, który ma trochę obowiązków i miłe przygotowania do przyjęcia gości i po drodze jeszcze różne rodzinne uroczystości...

Jednak pomimo różnych obowiązków, trzeba się spełniać i łapać marzenia. Z racji, że nie potrafimy długo usiedzieć w jednym miejscu ostatnie weekendy spędziliśmy na zwiedzaniu naszej okolicy.
Około 2 godziny drogi od Redmond jest wspaniała bawarska mieścinka - Leavenworth. Ponieważ odbywa się w niej festiwal światełek choinkowych przeżywa ona prawdziwe oblężenie turystów w pierwsze weekendy grudnia. Całe miasto jest przybrane i oklejone światełkami maksymalnie jak to jest tylko możliwe, a wszystkie hotele są nabite do ostatniego pokoju. O miejscu parkingowym można tylko pomarzyć, a jakby ludzi było mało, to kolejnych spragnonych wrażeń turystów autokary dowożą z pobliskiej stacji kolejowej - jednym słowem zatrzęsienie ludzi. Ale cała impreza jest warta przemęczenia się i przepychania łokciami, bo miasto wygląda naprawdę bajecznie. Niestety nie mam zdjęć nocnych, bo to wymagało użycia statywu, a w całym tym natłoku ludzi rozstawienie sprzętu graniczyło z cudem, którego nie udało mi się doświadczyć :(


Najwięcej turystów jest wieczorem, ale rano też robiło się chwilami gęsto 





Jeśli ktoś ma dużo czasu, albo dużo pasji do dziadków do orzachów znajdzie coś dla siebie





Wielka kolejka do knajpki serwującej niemieckie specjały 





 Zawsze się znajdzie jakiś amator przejażdżki bryczką









Wioska wygląda typowo jak niemiecka górska mieścinka z południa kraju. Panowie biegają w bawarskich wdziankach, budynki mają zdobienia i malunki, a większość szyldów jest rzeźbione w drewnie i pisana jedną czcionką (nawet tych dużych firm takich jak Starbucks, Safeway, czy Wells Fargo). 
Co nas zaskoczyło? Sklep Australijski :) Tak Australijski, a nie Austriacki. Niestety w większości oszukany, bo australijskie były tylko bumerangi, a reszta to jakiś kicz (np. sanki). Przez chwilę zastanawialiśmy się, czy aby na pewno dobrze przeczytaliśmy nazwę sklepu, ale było rano i człowiek był już po kawie, więc w 100% jesteśmy pewni, że nazwa była przewrotna.
Do polecenia mamy polską kiełbasę - o dziwo zjadliwą (nie każdka kiełbasa w USA co ma w nazwie "polska" nadaje się do jedzenia), oraz niemieckie precle i wursty:) Jednak europejskie jadło, to europejskie - smak i różnorodność to jest to!




Komentarze

  1. w USA to chyba wszystko maja, nie trzeba się daleko ruszać. Urocze miasteczko!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pewna świąteczna tradycja, którą przenieślibyśmy do Polski

Czasami jest tak, że podróżując po różnych krajach staramy się znaleźć rzeczy, które przyciągają naszą uwagę i sprawiają, że się nimi zachwycamy do tego stopnia, że chętnie byśmy przenieśli taką rzecz/sytuację do naszego życia/miejsca zamieszkania. To chyba jeden z tych powodów dla których warto podróżować - poznawanie czegoś nowego. Naszą wyprowadzkę do Stanów, traktujemy czasami jak taka wielką podróż, długa podróżniczą przygodę :) Odkrywamy, poznajemy i się zachwycamy niektórymi rzeczami. Przejmujemy powoli kulturę amerykańską na różnych płaszczyznach naszego życia, starając się zachować naszą polską tożsamość. Dzięki takiemu łączeniu dwóch światów jesteśmy bogatsi kulturowo i świadomie przeżywamy wydarzenia zarówno polskie jak i amerykańskie. Staramy się przekazywać polską kulturę naszemu synowi, jednocześnie sami uczymy się też amerykańskiej ze względu na niego. Nasz syn ma podwójne obywatelstwo i pomimo,  że większość jego rodziny mieszka w Polsce, to jednak bliżej mu do tej ame

Kolejna przygoda z piękną naturą stanu Utah - Bryce Canyon National Park

Z Zion NP wyjeżdżaliśmy trochę zasmuceni. Decyzję, którą podjęliśmy poprzedniego dnia nie należała dla nas do łatwych i gryzło nas to cały poranek. Kiedy ruszyliśmy w trasę i oglądaliśmy te piękne widoczki parku podniosły się nam trochę morale. Przyroda znów nam pokazała, że nie ma co się smucić i szkoda na to czasu, bo nowe przygody są przed nami. Nie mieliśmy dzisiejszego dnia długiej trasy do pokonania, więc mogliśmy cieszyć się wszystkim co napotkaliśmy.  Dzisiejszą noc mieliśmy również spędzić w kolejnym Parku Narodowym stanu Utah - Bryce Canyon. To już czwarty park tego stanu, który planowaliśmy odwiedzić. Wiedzieliśmy, że będzie się on różnił od pozostałych parków, ale również i w nim będzie dominował kolor czerwieni/brązu ziemi. Zajechaliśmy na nasze miejsce kampingowe i  bardzo się zdziwiliśmy. Na nasze nieszczęście miejsce do zaparkowania naszego RV okazało się bardzo ciasne i całkowicie prostopadłe do drogi. Nasz 28 stopowy "potwór" po tylu dniach wspólnej przygody

Canyonlands National Park

Po naszej pierwszej nocy na pustyni przyszedł wreszcie czas na jej zwiedzanie. Stan Utah słynie z pięciu Parków Narodowych, a my dzisiaj planowaliśmy zobaczyć pierwszy z nich -  Canyonlands. Park zajmuje duży obszar, ale dla zwykłego podróżnika/turysty dostępna jest jego niewielka część. Ta bardziej dzika wymaga większego przygotowania, a przede wszystkim samochodu z napędem 4x4, bo przeważają tam zwykle piaskowe drogi. My wybraliśmy tę standardową część parku - no jakoś nasze RV nie wpisywało się w charakterystykę auta 4x4 :) Tę drugą część zostawiamy sobie na kolejny raz, wtedy kiedy dzieci podrosną i jazda po bezdrożach będzie również dla nich świetną przygoda i zabawą. Park przywitał nas wysoka temperaturą i pomimo, że słonce jeszcze wciąż było nisko nad horyzontem czuliśmy, że jest nam gorąco, zdecydowanie za gorąco, a gdy przyjdzie południe to chyba popadamy jak te muchy na parapecie. Na szczęście możliwość schowania się w chłodnym RV pozwoliła nam bardzo łatwo ładować siły do wę