Przejdź do głównej zawartości

Washington - The Evergreen State!

Wielu ludziom Stany kojarzą się tylko z drapaczami chmur, betonem, żółtymi taksówkami i wiecznym pośpiechem. Taki obraz przedstawiany jest głównie w filmach. Jest on jak najbardziej prawdziwy, ale jeśli wyjdziemy chociaż odrobinkę poza te betonowe przestrzenie miast, zobaczymy zapierający dech w piersiach krajobraz - prawdziwą, naturalną, dziką i zieloną Amerykę. I zdecydowanie to właśnie ta część Ameryki nas urzekła.

Po pierwszych kilku tygodniach przeznaczonych na organizację naszego nowego życia, postanowiliśmy poświęcić czas na coś, co lubimy robić najbardziej - odkrywanie okolicy :)
Bardzo cenimy sobie bliskość natury, a możliwość mieszkania w jej sąsiedztwie jest dla nas spełnieniem marzeń. Tutejsze krajobrazy często są spektakularne i powodują, że nasz czas na chwilę zwalnia, a my stoimy z otwartymi buziami i łapiemy komary ;) (tak na marginesie jako ciekawostka - w naszej okolicy nie ma komarów! Naprawdę! Okazjonalnie trafi się zabłąkany jeden osobnik, ale tak naprawdę okazjonalnie).
Polska przyroda jest piękna i ciekawa, ale myślę, że ta amerykańska dorównuje jej pięknem i jednocześnie jest zdecydowanie dużo bardziej różnorodna (w końcu USA ma większą powierzchnię). Dużym zaskoczeniem dla nas była wielkość obszarów niedotkniętych przez działalność człowieka. Obszary te są tak wielkie, że często nie ma możliwości by ogarnąć je wzrokiem, a jak się spojrzy na mapę i zobaczy ile tak naprawdę zajmują terenu, to często nie można sobie takiego obszaru nawet wyobrazić. Ogromna liczba parków, zarówno stanowych jak i narodowych, rezerwatów i obszarów chronionych budzi podziw i całkowicie zmienia filmowe wyobrażenie o USA.

Stan Washington słynie ze swojej zieloności. Tak naprawdę przez cały rok jest tutaj zielono. Możliwe jest to dzięki dużej ilości iglastych drzew. Dodatkowo, przez wilgoć panującą niemal przez cały rok, pnie i konary drzew liściastych są porośnięte mchem, co dodaje im kolejnych zielonych barw, nawet wtedy, gdy drzewa te stracą już liście. Taki las wygląda bardzo bajkowo. Wystarczy wpuścić tam mityczne stworzenia i mamy nieprawdopodobnie piękny świat. Na terenie stanu Washington znajduje się też jeden z parków narodowych Olympic National Park z niesamowitym lasem deszczowym.
Tereny w około Seattle (czy też Vancouver, BC) bardzo często wykorzystywane są jako plan filmowy ze względu właśnie na tę piękną i dziką przyrodę (np. Once upon a time, Twilight). 





Nasze Eastside również położone jest pięknie przyrodniczo. Oprócz dużych obszarów dzikich lasów są tutaj też jeziora, a całe to piękno dopełniają góry. W jeziorach można śmiało się kąpać, bo często mają wydzielone kąpieliska z ratownikiem, woda jest czysta i ciepła. Ludzie aktywnie wykorzystują to, co dała im przyroda - spacerują po lesie, jeżdżą na rowerach, pływają w jeziorach, na kajakach, czy też na coraz bardziej popularnej desce z wiosłem - paddling.

Ponieważ jeziora stanowią atrakcję i pozwalają na aktywny wypoczynek, dużo ludzi ma swoje domy nad wodą i dzięki temu mogą korzystać z jej uroków prawie "nie ruszając się z domu". Dla zwykłych "śmiertelników" zostaje jednak i tak spory zazwyczaj dostęp do wydzielonej publicznej plaży, a takie miejsce jest świetnie zagospodarowane i sporo oferuje - grille, boisko do siatkówki plażowej, plac zabaw dla dzieci, zadaszone miejsce na zorganizowane imprezy/spotkania, ławeczki, toalety i prysznice.




Jeśli chodzi o przyrodę, to oczywiście nie mogę pominąć zwierząt :)
Szczególnie dużą frajdę sprawiają nam zwierzęta, które widzimy pierwszy raz w życiu w ich naturalnym środowisku. Człowiek przez całe życie poznał i przyzwyczaił się do polskich gatunków, więc tutejsze zwierzęta stanowią atrakcję. W miastach na Eastside bardzo popularnym widokiem są spacerujące sarenki, które najczęściej pojawiają się w okolicach lasów, ścieżek rowerowych, czy większych parków. Króliczki - bunny rabits i wiewiórki pod nogami plączą się właściwie cały czas. W czasie sezonu w rzekach i jeziorach są olbrzymie ilości łososia. W jednym z miast, Issaquah, co roku, na początku października, odbywa się Salmon Days Festival, podczas którego organizowane są różne atrakcje, m.in. parada, czy też bieg - Run with the fishes. Jest również możliwość podglądania łososi w trakcie ich wędrówki w górę rzeki.


W pobliskim State Parku mieszka symbol Ameryki orzeł - Bald Eagle - naprawdę piękny ptak, a jego przelot nad głową jest niesamowity. Jeszcze niedawno gatunek ten był zagrożony wyginięciem, ale obecnie jego populacja powoli rośnie.



Oprócz amerykańskiego bielika, wędrując któregoś razu wzdłuż rzeki natknęłam się na czaplę (Great blue heron) - nie wiem, kto bardziej był wystraszony - ja czy ona? Zawsze wiedziałam, że czapla jest dużym ptakiem, ale jak przez przypadek stanęłam obok niej w odległości około 10m to się okazało, że jest dużo większa niż zakładałam (ależ ma gigantyczny dziób!). Wpadłam chwilowo w panikę, bo w końcu takie spotkanie mocno mnie zaskoczyło. Spodziewałam się, że jak tylko mnie zobaczy to od razu odleci, ale chyba była tak samo mocno zdziwiona moją obecnością jak ja jej (a może po prostu miała mnie w nosie ;)), bo ruszyła się dopiero po chwili.

W okolicach rzek czy jezior można też spotkać ptaki, których bardzo nie lubię - Canadian goose. Może i ładnie wyglądają jak lecą w kluczu, ale brudzą strasznie po chodnikach i trawnikach, podobnie zresztą jak wszędobylskie kaczki.



Kolejne zwierzątko, które można zobaczyć w okolicy to szop pracz (Raccoon). Udało nam się go raz spotkać podczas jednego ze zwykłych spacerów. Zainteresował nas dziwny hałas wody kiedy przechodziliśmy przez most. Gdy wychyliliśmy się przez barierkę ujrzeliśmy małe niewiniątko, które na chwilę zamarło w bezruchu, bo zorientowało się, że jest obserwowane :)
Prawda, że te oczka są cudowne?



Udało mi się też zobaczyć z bliska zwierzę, którego nigdy już więcej w życiu nie chciałabym spotkać na swojej drodze - niedźwiedzia!!! I to wcale nie byłam gdzieś głęboko w lesie, dzikim i niedostępnym, tylko w średniej wielkości rezerwacie, tuż obok ruchliwej drogi i osiedla. Tutejsze niedźwiedzie są bardzo "towarzyskie", bo potrafią zajrzeć na podwórko w poszukiwaniu smakołyków, przegrzebać śmietnik wywlekając jego zawartość na całą długość ulicy, czy też nastraszyć rowerzystę na ścieżce wybiegając z gęstwiny leśnej. Ładne zwierzę, ale nie polecam spotkania na jego terytorium, bo nigdy nie wiadomo jak się zachowa.
Spacerując po niektórych miastach można natknąć się na charakterystyczne śmietniki z klapą ze sprytnym zamknięciem. Można wtedy być pewnym, że od czasu do czasu, po takim mieście wędrują sobie miśki. Takie zabezpieczenia śmietników mają je zniechęcić do zapuszczania się na te tereny w poszukiwaniu łatwego pokarmu.
Oczywiście po przygodzie z niedźwiedziem jestem teraz śmiertelnie przerażona wyprawami do lasu i na wszelki wypadek jak się gdzieś wybieramy w bardziej dziki teren, zabieram ze sobą specjalny gaz na niedźwiedzie. Lepiej dmuchać na zimne, albo inaczej - lepiej pryskać gazem po nosie ;)

Innym niebezpiecznym zwierzęciem w tutejszych lasach jest puma (Cougar). Zdecydowanie, puma należy do grupy sprytniejszych zwierząt niż niedźwiedź i raczej mało prawdopodobne jest przypadkowe jej spotkanie. Pomimo mojego wielkiego zaciekawienia, mam nadzieję, że nigdy nie przytrafi mi się taka przygoda. Jeśli chodzi o poradniki opisujące jak się zachować w przypadku spotkania  z tym niebezpiecznym zwierzęciem, to doradzają one, że w razie ataku pumy należy z nią walczyć!!!
Ta, jasne...z wielkim, silnym kotem...!
No, ale tak naprawdę to chyba jedyne rozwiązanie, bo ucieczka to raczej zły pomysł - w końcu wszystkie koty uwielbiają zabawę pogoni za czymś co ucieka i jednak tutaj może przeważyć ich instynkt łowczy. Pamiętaj więc człowieku, w sytuacji zagrożenia życia, z pumą trzeba się bić! Innej rady nie ma.

Zwierząt jest oczywiście więcej, ale wszystkich ich wymieniać nie będę, bo albo są podobne do polskich, albo po prostu ich jeszcze nie spotkaliśmy. Wciąż się ich uczymy i wciąż odkrywamy naszą okolicę :)

Prawda, że jest piękna? Taka zielona:)




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kolejna przygoda z piękną naturą stanu Utah - Bryce Canyon National Park

Z Zion NP wyjeżdżaliśmy trochę zasmuceni. Decyzję, którą podjęliśmy poprzedniego dnia nie należała dla nas do łatwych i gryzło nas to cały poranek. Kiedy ruszyliśmy w trasę i oglądaliśmy te piękne widoczki parku podniosły się nam trochę morale. Przyroda znów nam pokazała, że nie ma co się smucić i szkoda na to czasu, bo nowe przygody są przed nami. Nie mieliśmy dzisiejszego dnia długiej trasy do pokonania, więc mogliśmy cieszyć się wszystkim co napotkaliśmy.  Dzisiejszą noc mieliśmy również spędzić w kolejnym Parku Narodowym stanu Utah - Bryce Canyon. To już czwarty park tego stanu, który planowaliśmy odwiedzić. Wiedzieliśmy, że będzie się on różnił od pozostałych parków, ale również i w nim będzie dominował kolor czerwieni/brązu ziemi. Zajechaliśmy na nasze miejsce kampingowe i  bardzo się zdziwiliśmy. Na nasze nieszczęście miejsce do zaparkowania naszego RV okazało się bardzo ciasne i całkowicie prostopadłe do drogi. Nasz 28 stopowy "potwór" po tylu dniach wspólnej przygody

Znaleźliśmy raj na ziemi !!!

Po tym, co zafundował nam Arches NP byliśmy bardzo podekscytowani tym, że dzisiaj wieczorem będziemy spali w kolejnym parku narodowym - Zion. Miejsce to we wszystkich przewodnikach, jak i na zdjęciach, czy filmach jest zupełnie inne od pozostałych parków narodowych stanu Utah. W tym parku, oprócz czerwonych skałek jest dużo, bardzo dużo zieleni. Po słonecznych ostatnich dniach byliśmy bardzo wytęsknieni za tym kolorem.  Droga dojazdowa do parku była bardzo przyjemna, nie spieszyliśmy się, cieszyliśmy się droga i widokami za oknem. Zrobiliśmy sobie kilka nieplanowanych postojów, gdy tylko mieliśmy na to ochotę i tak właściwie "przez przypadek", bo akurat było nam po drodze, postanowiliśmy zajechać do jednej z większych atrakcji Arizony tuż przy granicy stanu.   Widoki na trasie Miejsce w którym Forrest Gump zakończył swój bieg z widokiem na dolinę Monumentów Skąd wzięliśmy się w Arizonie, skoro przed chwila jeszcze byliśmy w Utah?  Jak spojrzysz na mapę, zobaczysz, że droga do

Arches National Park - wyjątkowe miejsce na Ziemi

Gorące słońce nie przestawało nas opuszczać od momentu wjazdu w południową część stanu Utah. Przyjemne o poranku ciepłe promienie słońca, szybko zmieniały się w okolicach południa, w upał nie do zniesienia. Palące słońce towarzyszyło nam przez cały dzień odpuszczając dopiero wieczorem, kiedy to przychodził moment jego pięknego i urokliwego zachodu. Dokładnie taka pogoda towarzyszyć nam miała przez najbliższe dwa tygodnie naszej podroży. Pomimo, że chwilami doskwierał nam ten upał, cieszyliśmy się na myśl, że wygrzejemy swoje "stare kości" na słoneczku. Dzięki klimatyzacji w RV dawaliśmy radę z największymi upałami, odpowiedzialnie podchodziliśmy do wędrówek w słońcu, chroniąc siebie, ale przede wszystkim dbając o zdrowie dzieci.  Po Canyonlands NP dotarliśmy do kolejnego Parku Narodowego stanu Utah - Arches.  Park ten słynie z największego skupiska na świecie naturalnych łuków skalnych. Dodatkowo od 2019 roku jest jeszcze bardziej wyjątkowy, ponieważ otrzymał certyfikat "