Przejdź do głównej zawartości

Jak łatwo zostać bohaterem - spełnij marzenie swojego dziecka!

Co możesz zrobić kiedy masz w domu małego, wielkiego fana dinozaurów? Oczywiście musisz koniecznie zabrać dziecko w miejsce, gdzie jest wystawa dinozaurów! Jeśli jednak chcesz pójść o krok dalej i zostać prawdziwym bohaterem to zabierz je w miejsce, gdzie może znaleźć i dotknąć prawdziwe kości dinozaurów. A jak już chcesz być takim bohaterem z peleryną zabierz dzieciaka w góry, gdzie będzie mógł sobie tych kości poszukać! Takie właśnie miejsce znalazło się na trasie naszej wycieczki - Dinosaur National Monument, który leży na granicy stanów Utah i Colorado.

Alan nie mógł zasnąć wiedząc, że jutro idziemy oglądać najprawdziwsze kości dinozaurów. Ciągle chodził i opowiadał co by chciał zobaczyć. Przekonany był, że będzie oglądał wystawę szkieletów, zupełnie nie spodziewał się niespodzianki, którą mu przyszykowaliśmy.

Rano wstał i umył się bez marudzenia, poganiał nas wszystkich, żebyśmy przypadkiem nie spóźnili się na otwarcie parku. Pomagał tacie sprawdzić RV przed odjazdem, wypytywał o wszystkie punkty checklisty chyba ze trzy razy i dopytywał się, czy aby na pewno nas wpuszczą jeśli nie mamy wydrukowanych biletów. Jego ekscytacja była tak duża, że aż chwilami zaczynała nas denerwować, bo w końcu ile razy można powtarzać 5cio latkowi, że na pewno woda jest odłączona i wszystkie lufciki pozamykane. Kiedy odjeżdżaliśmy z naszego noclegu jego nóżki podskakiwały w foteliku samochodowym jakby już zaczął swoją wędrówkę po krainie dinozaurów. Przy wjeździe do parku kiedy tylko dostaliśmy od strażniczki mapę parku, od razu o nią poprosił i z poważną miną, zaczął ją studiować, przyglądając się dłużej każdemu zamieszczonemu zdjęciu i rysunkowi. Był bardzo zadowolony z tego co tam zobaczył, bo było tam dużo zdjęć dinozaurów. Jak tylko zaparkowaliśmy  pod visitor center to mało nie wysiadł z RV razem z fotelikiem :) Normalnie jak żółw z domem na plecach ;) Tak się rwał do zwiedzania!

Niestety już na parkingu spotkało Go pierwsze rozczarowanie, bo budynek Visitor Center był dużo, dużo za mały, żeby pomieścić duże okazy dinozaurów, a już po wejściu do środka dało się słyszeć Jego wzdychnięcie zawodu - "No i gdzie te dinozaury?" - zapytał. Uśmiechnęliśmy się do siebie z mężem dyskretnie i prowadząc młodego za rękę pociągnęliśmy Go na zewnątrz, gdzie czekał na nas mały busik, który miał nas zawieźć do Quarry Exhibit Hall - wielkiej hali wystawowej. Młody wciąż nie wiedział, co go czeka. Po drodze dopiero usłyszał od kierowcy dokąd jedziemy i co zobaczy. Jego oczy zaświeciły się ze szczęścia, a buzia rozdziawiła, że gdyby latały muchy to jesteśmy pewni, że wszystkie by w nią złapał.

Sala wystawowa był sporych rozmiarów i została podzielona na dwa poziomy. Na górnym piętrze można było podziwiać skałę, w której są szczątki dinozaurów - wciąż około 1500 kości. Znajduje się tam również tablica tłumacząca, która kość należała, do którego dinozaura. Nie są tam zachowane w całości szkielety dinozaurów, ale właśnie rozsypane kawałki różnych gatunków. Wygląda to trochę jakby ktoś się bawił i rozsypał losowo swoje zabawki. W tym miejscu, gdzie stoi wielka hala, kiedyś płynęła rzeka. Kości dinozaurów, które zmarły/zginęły, zostały przysypane przez piasek rzeczny i dzięki temu bardzo dobrze zostały zachowane i to w dodatku w takiej ilości. Sala wystawowa pokazuje tylko mały wycinek skały, w której znaleziono szczątki tych zwierząt. Spora część znaleziska, znajdująca się już poza salą, została całkowicie wydobyta, posegregowana i jeśli było to możliwe, poskładano w całość szkielety dinozaurów. Znaleziono bardzo dużo kompletnych szkieletów, które obecnie są wystawione w wielu muzach na świecie. 

Kawałek skały w sali wystawowej ze szczątkami dinozaurów

Kości zostały specjalnie wyeksponowane, żeby były lepiej widoczne dla zwiedzających

149 milionów lat historii pod ręką małolata

Najszczęśliwsze dziecko w okolicy :)


Jedną z atrakcji miejsca jest możliwość dotknięcia kości dinozaurów, które liczą sobie 149 milionów lat! Nie wiem jak Ty, ale my nie jesteśmy sobie wyobrazić czegoś tak starego i że po dotknięciu ta kość się nie rozsypuje :) Nasz syn oczywiście dotykał wszystko co można było i dla pewności powtórzył tę zabawę. Nie mógł się nacieszyć miejscem i wciąż uwierzyć w swoje szczęście. 


Na drogę powrotną z Quarry Exhibit Hall wybraliśmy sobie ścieżkę do przejścia w górach. Było bardzo gorąco, a my odczuwaliśmy temperaturę chyba dużo wyższą niż była ona naprawdę. Znasz te uczucie jak 18°C wiosną to już jest mega ciepło, a kiedy przychodzi jesienią 18°C to wydaje Ci się, że zaraz uda Ci się zamarznąć? No i my właśnie mieliśmy takie doświadczenie, tylko, że przenieśliśmy się z zimnego w ciepłe - z ciepłego Yellowstone w upalne jak dla nas Utah. Szlak, który jest dostępny do przejścia z sali wystawowej do parkingu jest jednym z najfajniejszych szlaków dla miłośników dinozaurów - Fossil discovery trail. Po drodze są miejsca, gdzie można znaleźć najprawdziwsze kości tych zwierzaków. Alan z wypiekami na twarzy chodził wpatrzony w skały z nadzieją, że zaraz zauważy wystający z niej fragment ulubionego swojego T-rexa, ale wiecie co? Wcale nie jest łatwo wypatrzyć taką kość. Jak się ma doświadczenie i wie się czego szukać, to jest zdecydowanie łatwiej, ale dla takich amatorów jak my to było nie lada wyzwanie. Na szczęście przewodniki mocno ułatwiają sprawę w takich miejscach :) Kiedy zobaczyliśmy pierwszą kość, reszta poszła nam już jak z płatka. Była to naprawdę super zabawa dla całej rodziny. 


Nasz mały Indiana Jones na tropie kości


Na szlaku oprócz kości jest jeszcze jedna super atrakcja, coś dla miłośników historii. Kiedyś te tereny zamieszkiwały ludy Fremont (nazwa od rzeki Fremont w stanie Utah). Idąc szlakiem można natknąć się na petroglify namalowane na skałach właśnie przez ten lud - podobno mają one około 1000 lat. Niesamowite doświadczenie stanąć przy takiej skale i oglądać takie malunki. Przez chwilę przyglądaliśmy się im zastanawiając się jak to się stało, że ktoś je akurat tutaj namalował i przede wszystkim po co? Może ktoś się nudził w deszczu i malował? A może miał takie zadanie od kogoś? A może to było jakieś oznaczenie drogi dla innych? A może znudzone dzieciaki szorowały sobie kamykiem po ścianie? Nigdy się tego nie dowiemy, ale bardzo lubimy to uczucie zagadkowości kiedy odkrywamy takie miejsca.

Czy widzisz rysunek zwierzaka?

Na koniec Alan zaciągnął nas do sklepu z pamiątkami (dostał od nas drobną kwotę na wyjazd, którą mógł rozdysponować wedle swojego pomysłu) i próbował przekonać, że wszystko jest mu z niego potrzebne - odcisk łapy dinozaura w cemencie, pazury, maski, książki o dinozaurach, kolorowanki, plakaty, monety, no po prostu wszystko;) Ostatecznie zdecydował się na pamiątkową monetę oraz kompas, którego obsługi strasznie chciał się nauczyć. No i jeszcze wziął małą pamiątkę dla swojej koleżanki, również wielkiej miłośniczki dinozaurów. Takie sklepy z pamiątkami są przy każdym Visitor Center w parku i nawet covid im nie straszny, bo samo visitor center często jest zamknięte w parkach ze względu na obostrzenia związane z pandemią, a sklepy już nie. Na szczęście spora część dochodów ze sprzedanych rzeczy idzie na finansowanie parku, więc warto parę groszy tam zostawić i wspomóc miejsce. Parki Narodowe, czy National Monuments, taki jak ten, w którym teraz byliśmy, są ważnymi terenami ochrony przyrody i krajobrazu oraz mają za zadanie służyć ludziom i zabezpieczać te tereny przyszłym pokoleniom. Warto więc je wspierać finansowo w różny sposób, chociażby zakupami w sklepie z pamiątkami. 

Największa przygoda naszego syna spełniona! Niespodzianka się udała! Wszyscy byliśmy zadowoleni ze szlaku, który udało się nam przejść - krótki, ale wypełniony atrakcjami. Mogliśmy więc śmiało ruszać po kolejne przygody!



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pewna świąteczna tradycja, którą przenieślibyśmy do Polski

Czasami jest tak, że podróżując po różnych krajach staramy się znaleźć rzeczy, które przyciągają naszą uwagę i sprawiają, że się nimi zachwycamy do tego stopnia, że chętnie byśmy przenieśli taką rzecz/sytuację do naszego życia/miejsca zamieszkania. To chyba jeden z tych powodów dla których warto podróżować - poznawanie czegoś nowego. Naszą wyprowadzkę do Stanów, traktujemy czasami jak taka wielką podróż, długa podróżniczą przygodę :) Odkrywamy, poznajemy i się zachwycamy niektórymi rzeczami. Przejmujemy powoli kulturę amerykańską na różnych płaszczyznach naszego życia, starając się zachować naszą polską tożsamość. Dzięki takiemu łączeniu dwóch światów jesteśmy bogatsi kulturowo i świadomie przeżywamy wydarzenia zarówno polskie jak i amerykańskie. Staramy się przekazywać polską kulturę naszemu synowi, jednocześnie sami uczymy się też amerykańskiej ze względu na niego. Nasz syn ma podwójne obywatelstwo i pomimo,  że większość jego rodziny mieszka w Polsce, to jednak bliżej mu do tej ame

Kolejna przygoda z piękną naturą stanu Utah - Bryce Canyon National Park

Z Zion NP wyjeżdżaliśmy trochę zasmuceni. Decyzję, którą podjęliśmy poprzedniego dnia nie należała dla nas do łatwych i gryzło nas to cały poranek. Kiedy ruszyliśmy w trasę i oglądaliśmy te piękne widoczki parku podniosły się nam trochę morale. Przyroda znów nam pokazała, że nie ma co się smucić i szkoda na to czasu, bo nowe przygody są przed nami. Nie mieliśmy dzisiejszego dnia długiej trasy do pokonania, więc mogliśmy cieszyć się wszystkim co napotkaliśmy.  Dzisiejszą noc mieliśmy również spędzić w kolejnym Parku Narodowym stanu Utah - Bryce Canyon. To już czwarty park tego stanu, który planowaliśmy odwiedzić. Wiedzieliśmy, że będzie się on różnił od pozostałych parków, ale również i w nim będzie dominował kolor czerwieni/brązu ziemi. Zajechaliśmy na nasze miejsce kampingowe i  bardzo się zdziwiliśmy. Na nasze nieszczęście miejsce do zaparkowania naszego RV okazało się bardzo ciasne i całkowicie prostopadłe do drogi. Nasz 28 stopowy "potwór" po tylu dniach wspólnej przygody

Canyonlands National Park

Po naszej pierwszej nocy na pustyni przyszedł wreszcie czas na jej zwiedzanie. Stan Utah słynie z pięciu Parków Narodowych, a my dzisiaj planowaliśmy zobaczyć pierwszy z nich -  Canyonlands. Park zajmuje duży obszar, ale dla zwykłego podróżnika/turysty dostępna jest jego niewielka część. Ta bardziej dzika wymaga większego przygotowania, a przede wszystkim samochodu z napędem 4x4, bo przeważają tam zwykle piaskowe drogi. My wybraliśmy tę standardową część parku - no jakoś nasze RV nie wpisywało się w charakterystykę auta 4x4 :) Tę drugą część zostawiamy sobie na kolejny raz, wtedy kiedy dzieci podrosną i jazda po bezdrożach będzie również dla nich świetną przygoda i zabawą. Park przywitał nas wysoka temperaturą i pomimo, że słonce jeszcze wciąż było nisko nad horyzontem czuliśmy, że jest nam gorąco, zdecydowanie za gorąco, a gdy przyjdzie południe to chyba popadamy jak te muchy na parapecie. Na szczęście możliwość schowania się w chłodnym RV pozwoliła nam bardzo łatwo ładować siły do wę