Yellowstone to chyba to miejsce, które wszystkim przychodzi jako pierwsze na myśl kiedy ktoś głośno mówi o parkach narodowych USA. Park ten jest dosyć popularnym miejscem i rocznie odwiedza go około 4 mln zwiedzających. Jakoś tak się w naszym życiu złożyło, że wśród tych turystów przez długi czas zabrakło nas. Zapytasz się dlaczego? Przecież Stany wszystkim kojarzą się właśnie z podróżami i odwiedzaniem tych wszystkich znanych miejsc, zwłaszcza parków narodowych. My też tak mieliśmy do czasu przeprowadzki tutaj :) No dobra, dalej tak trochę jest, ale już inaczej patrzymy na USA. Bardziej jako kraj gdzie żyjemy na co dzień. Inna rzecz, że świadomie wybraliśmy miejsce naszego zamieszkania w USA, przyjechaliśmy w okolice Seattle dokładnie wiedząc czego się spodziewać jeśli chodzi o przyrodę. Jak już wielokrotnie wspominaliśmy zakochaliśmy się w PNW i było nam i wciąż jest tutaj bardzo dobrze jeśli chodzi o doświadczenia przyrodnicze. Dlatego też wszystkie możliwe okazje do podróży wykorzystywaliśmy na zaspokajanie swojej ciekawości o miejscu naszego zamieszkania. Nasza okolica jest naprawdę piękna i sporo oferuje. Pisząc okolica, nie mamy na myśli tylko 50 km od domu, ale nawet i 350 km. Sam więc widzisz, że mamy spory obszar do eksploracji :)
Ale wracając do Parku Yellowstone, tego słynnego na cały świat. Park w większości leży w stanie Wyoming i zajmuje całkiem spory obszar. Jest pierwszym Parkiem Narodowym w USA i został powołany przez kongres do życia w 1872 roku. Park chroni wiele gatunków zwierząt i roślin, unikatowe tereny geologiczne oraz pejzażowe. Z czym najbardziej kojarzy Ci się park? Jaką masz pierwszą myśl jak pomyślisz o Yellowstone? Gejzery? Bizony? Pewnie zgadliśmy. Nam też tak głownie kojarzyło się te miejsce, aż do czasu naszej wycieczki. Przygotowując się do wyjazdu zawsze czytamy różne przewodniki, blogi, artykuły, czy też oglądamy filmy odnośnie danego miejsca. Miło się więc zaskoczyliśmy, gdy zobaczyliśmy jak różnorodny jest Yellowstone. Tym bardziej cieszyła wyprawa do tego miejsca, a znając nasze upodobanie do długich wędrówek, wiedzieliśmy, ze na pewno zejdziemy z najbardziej popularnych szlaków i dzięki temu uda nam się doświadczyć tej różnorodności bardzo szybko.
Roosevelt Arch położony w stanie Montata - wjazd do parku od strony północnej
Jeśli chodzi o przygotowywanie się do wycieczek, to raczej nie mamy ścisłego planu zwiedzania. Wiemy mniej więcej co chcemy zobaczyć i luźno dostosowujemy swój czas do naszych pomysłów. Bardzo dobre są też mapki/przewodniki, które można dostać przy wjeździe do parku, maja dużo aktualnych informacji o parku w danej chwili. Nie ustawiamy sobie też sztywnego planu zwiedzania, bo często się okazuje, że coś jest nieczynne, gdzieś nie da się dojechać, a czasami i życie weryfikuje sytuacje, że na coś mamy więcej, a na coś mniej czasu. W przypadku parku Yellowstone okazało się, że jedna droga jest zamknięta i sporo komplikuje to zwiedzanie. Wszystkie przewodniki, dostępne w internecie, które opisywały jak najlepiej zwiedzać park uwzględniały przejazd tą drogą. Nastawiając się na zwiedzanie czyimiś śladami moglibyśmy utknąć w jakimś punkcie, albo nie zrealizować tego planu, a tak na spokojnie wplatamy wydarzenia w przebieg naszej wycieczki i nie mamy niepotrzebnego stresu.
Yellowstone jak wspomnieliśmy to duży i bardzo różnorodny park. Na jego zwiedzanie przeznaczyliśmy wiec sobie całe 4 dni, na pierwsze dwie noce zatrzymaliśmy się na campingu - Grant Village. Zaczęliśmy od najpopularniejszej atrakcji Old Faithful. Postanowiliśmy wykorzystać przewagę, że mamy małe dziecko, które wstaje wcześnie rano i zacząć nasz dzień wcześniej niż inni, żeby uniknąć tłumów. Tylko nie wyobrażaj sobie, że wstaliśmy o 5 rano. Pobudka około 6 w wakacyjnym czasie to wystarczająco wcześnie na wiele turystycznych miejsc. Kiedy przyjechaliśmy na miejsce czuliśmy się jak królowie parkingu! Szybko zorientowaliśmy się godziny prognoz wybuchu gejzerów i zaczęliśmy sobie zwiedzać. Ze względu na covid visitor center było zamknięte. Było nam strasznie smutno z tego powodu, bo jeśli chodzi o atrakcje w parkach narodowych to bardzo lubimy odwiedzać te miejsca, sporo można się w nich dowiedzieć ciekawych rzeczy, a visitor center w Yellowstone jesteśmy pewni wniósłby sporo nowości do naszej wiedzy z geologi oraz odpowiedziałby na wiele pytań związanych z miejscem. Old Fithtful zrobił na nas duże wrażenie, strzelające gejzery wzbudzały respekt i kolejny raz natura uświadomiła, że jesteśmy tylko u niej gośćmi. Samo pole gejzerów było niesamowite, a jak próbowaliśmy objąć je wzrokiem, to poczuliśmy pewien niepokój, bo się nam to nie udało. W końcu Yellowstone nazywane jest super wulkanem nie bez powodu, a tutaj było to doskonale widoczne, że coś pod tą ziemia się dzieje. Ale na szczęście nie należymy do tej grupy ludzi co czarnowidza, cieszyliśmy się więc naszą obecnością w parku i możliwością zwiedzania.
Old Faithful gejzer
Jedno z wielu gorących źródeł w Old Faithful |
Widok na pole gejzerów w Norris
Kolejny punkt na naszej mapie to Norris z najwyżej strzelającym gejzerem (91 m) - Steamboat gejzer. Miejsce naprawdę ciekawe. Jest tam możliwość przejścia 3 pętli i obejrzenia tego co przygotowała nam natura. Na początku wydawało się nam, że miejsce jest bardzo podobne do Old Faithful, ale to tylko jedna z pętli tak nas "oszukała". Bardzo, ale to bardzo się zaskoczyliśmy kiedy poszliśmy na dalsze ścieżki. O matko! Ale tam było kolorowo, co tam się działo, jak to wszystko bulgotało, skakało, jak rwało się na powierzchnie. No i nam prawie uciekły wnętrzności, a przynajmniej drugie śniadanie było bliskie powrotu, a wszystko to z powodu intensywności tych zapachów wydobywających się z gejzerów - siarkowodór rządził. Ja to jestem przyzwyczajona do zapachu zepsutego jajka, w końcu spędziłam sporo czasu na studiach na laboratorium z chemii nieorganicznej, ale chłopaki chwilami ratowali się ucieczką od tych zapachów! Ach te delikatne noski:) A tak na poważnie, to zapach chwilami przytłaczał, jego ilość i intensywność w połączeniu z ciepłem pary, która buchała z oczek powodował zawroty głowy. Było ostro!
Kolejne dni spędziliśmy na zwiedzaniu następnych dostępnych miejsc w parku. Odwiedziliśmy wszystkie największe atrakcje, a także zaszyliśmy się na ścieżkach gdzie udało się nam nie spotkać nikogo. Przez chwile zastanawialiśmy się, czy za rogiem nie spotkamy jakiegoś miśka grizzly, który zamieszkuje park. Na szczęście nie mieliśmy tego zaszczytu. Udało się nam za to dobrze poznać pewną rodzinę jeleni - Elks, która pewnego poranka na naszym drugim kampingu postanowiła spożyć swoje śniadanie w naszym towarzystwie korzystając z roślinności znajdującej się przy naszym RV. Kiedy odsłoniliśmy rolety w oknach i zobaczyliśmy te piękne zwierzęta nie mogliśmy uwierzyć w nasze szczęście. Dzieciaki były zachwycone, wyglądały przez okno, wpatrzone w nie jak w telewizor, w którym leci najlepszy program przyrodniczy na National Geographic i to w 3D :) Przed przyjazdem do Yellowstone, nasz Syn strasznie liczył na spotkanie z bizonem. Jego ciekawość wzrosła po rozmowie ze strażniczka z naszego kamipingu, od której usłyszał, że nie powinien rano wysiadać sam z RV, bo może się właśnie zdarzyć tak, że spotka bizona. Nie udało się spełnić marzenia w ten sposób, spotkał tylko jelenie, ale i tak był zachwycony swoją przygodą.
Rodzina jeleni, która podglądaliśmy z okien naszego RV
W innej części parku, w jego wschodniej stronie jest bardziej naturalnie. Ciężej spotkać tutaj gejzery czy gorące źródła, pejzaż jest zdecydowanie bardziej "normalny". Chociaż ta normalność nie ma za dużo wspólnego z tym, co można spotkać w zwykłym miejscu. W tym "normalnym" miejscu w Yellowstone jest wielki kanion z przepięknymi wielkimi wodospadami. Miejsce te wygląda niesamowicie. Wielkość, głębokość kanionu robi naprawdę duże wrażenie. Potęga natury jest niesamowita. Naprawdę piękne miejsce!
Kanion i wodospad na rzece Yellowstone
Wracając z kanionu udało się wreszcie spełnić największe marzenie naszego syna, zobaczył bizony! Był zachwycony! Wielkie zwierzęta zrobiły na nim naprawdę duże wrażenie. Wcześniej trochę o nich poczytał i wiedział, że są powolne tylko z pozoru i jak trzeba potrafią szybko biegać. Wyszedł ze mną z RV żeby się lepiej przyjrzeć zwierzęciu, wziął nawet ze sobą lornetkę, a potem z wypiekami na twarzy opowiadał tacie o kolorze futra, rogach i oczach i o tym śmiesznie krótkim ogonku. Widok uśmiechniętego i rozpromienionego dziecka jest bezcenny. Marzenie zostało spełnione. Później jeszcze kilka razy udało nam się spotkać bizony, a jedno spotkanie było na tyle bliskie, że mieliśmy szanse poklepać wielkoluda po zakurzonym zadzie. Przeszedł przy naszym RV, spokojnie nie zwracając na nas uwagi. Nie dotykaliśmy go, zamknęliśmy okno jak się zbliżał, żeby przypadkiem nie przyszło mu do głowy wsadzenie swojego wielkiego łba do środka. Kontakt z dzikimi zwierzętami jest niesamowitym doświadczeniem, ale w jednej chwili może stać się bardzo niebezpieczny.
Ulubieniec naszego syna - bizon amerykański
Nie będziemy opisywali wszystkich miejsc do których dotarliśmy w parku, bo wpis byłby zdecydowanie za długi. Zamiast pisać wolimy Wam pokazać odwiedzone przez nas miejsca w bardziej przystępnej formie - zdjęć. Nacieszcie oko chociaż trochę pięknem parku i natury.
Hot spring w West Thumb
Jezioro Yellowstone - widok z West Thumb.
Grand Prismatic Spring - najbardziej kolorowe miejsce w parku
Grand Prismatic Spring to jedno z najbardziej obleganych miejsc w parku ze względu na kolorystykę miejsca. Bardzo często "reklamuje" park Yellowstone na różnego rodzaju pocztówkach, czy magnesikach. Jest bardzo charakterystycznym miejscem w parku. Swoje kolory zawdzięcza mikroorganizmom, które żyją korzystając z dobrodziejstwa, jakim w ich przypadku jest temperatura wody - im bardziej czerwony lub pomarańczowy kolor tym temperatura wyższa (temp. wrzenia wody w parku to około 92°C), ciemny brązowy świadczy o temperaturze około 30-40°C.
Grand Prismatic Spring - widok z góry
Mammoth Hot Springs
Mammoth Hot Spings
Mud Voulcano
Chłodzimy się w rzece Yellowstone
Widok ze skarpy na rzeke Yellowstone
Jeszcze uprzedzając Twoje pytanie - czy można wrzucić coś do gorącego źródła, żeby zobaczyć co się stanie? Można, ale jest to oczywiście zakazane. Jednak idiotów nie brakuje nigdzie i co chwila można spotkać tabliczki z prośbą, żeby nie wrzucać nic do gorących źródeł. Niestety i to nie zawsze pomaga, więc strażnicy parku muszą co jakiś czas ryzykować zdrowie, a w niektórych przypadkach nawet i życie, żeby wyłowić jakiś przedmiot wrzucony przez taką osobę (nazwij ją jak chcesz). Historia Yellowstone uczy też o konsekwencjach jakie może mieć wrzucanie chociażby kamieni - na początku XX w. ludzie byli ciekawi, co się stanie jak wrzucą kamyk do środka gejzeru. Okazało się, że było tylu ciekawskich, że udało się im zasypać gejzer! Przykre konsekwencje zaspokojenia swojej ciekawości.
Mamy nadzieję, że podoba Ci się nasza relacja z Parku Yellowstone i wkrótce wrócisz tu by przeczytać kolejne wpisy z naszej wyprawy!
Komentarze
Prześlij komentarz